Ciekawe artykuły
Szukasz informacji o sektach?
Chcesz wiedzieć co zagraża Twojej wierze?
Nie wiesz jak bronić swojej wiary?
Potrzebujesz pomocy?
Chcesz nam pomóc?
Oświadczenie Ośrodków Informacji d/s sekt i NRR w sprawie działań p. Ryszarda Nowaka
Szukasz odpowiedniej literatury?
|
|
'Człowiek zawsze czuje się czymś więcej niż tym,
co osiągnął, więc cokolwiek by osiągnął,
w niczym nie może znaleźć ukojenia,
zadowolenia, szczęścia'
Soren Kierkegaard
Analiza fundamentalnych założeń filozofii Wschodu,
przedstawienie ich następstw oraz zagrożeń z nimi związanych
Powszechnie uświadomione zostało w umysłach Polaków, Europejczyków to, że pewne nurty orientalne wkroczyły już do naszego świata, że wprowadzają do naszej kultury swoje treści. Że obecna jest od dłuższego czasu 'moda' na wschód i swoiste orientem zafascynowanie. Obserwujemy podążanie złaknionego zmiany w swym życiu, współczesnego człowieka za ofertą odkrycia tego co nieznane, tajemnicze, duchowe i pociągające, obietnicą 'oświecenia' 'otwarcia oka umysłu' 'przebudzenia' 'położenia kresu cierpieniu'.
Czy jednak większość osób ( głównie w młodym wieku jak wskazują badania) zastanawia się przy internalizowaniu obcej filozofii, nad koherencją własnych schematów myślenia i interpretowania świata jak i wartościowania, wdrożonych w pierwotnej kulturze w której wzrastali, z tą która wystrojona w kolorowe szaty i owiana pociągającym dymem kadzidła zachęca ich osiągnięciem szczęścia i wolności? Na początku na pewno tak, ale jak wiem z analizy wypowiedzi obecnych w internecie i dzięki rozmowom z praktykującymi np. buddyzm ma to formę raczej powierzchowną, np. wskazują zaraz na buddyjskie wskazania pokazując ich podobieństwo do głównych założeń chrześcijaństwa : nie zabijaj, nie kradnij itd. Podkreślają dużą role praktyki i jej przyjemne konsekwencje itp.
Nikt za bardzo nie chce rozmawiać nad następstwami bardziej skomplikowanymi 'urzeczywistniania' doktryny i zmianami jakie to wywołuje. Milczy się na temat relacji jakie występują min. głównymi założeniami buddyzmu ( 4 szlachetne prawdy i to co z nich wynika) a współczesnymi osiągnięciami psychologii i jej ideałami. Nie każdy wie też o stosunku buddyzmu do Boga, wiary, duszy itd. Również niepopularne jest rozpatrywanie aporetyczności wypowiedzi zawartych w Dharmie, i innych naukach.
Człowiek w swej powierzchowności i zafascynowaniu nieznanym może zapomnieć o tym i nie dostrzec, że pierwotnie bytuje w kulturze która może poszczycić sie wieloma osiągnięciami w dziedzinie nauki, filozofii, sztuki, techniki itd. "Cudze chwalicie, swego nie znacie" stare to i dobrze znane Polakowi, w podobnej formie Europejczykowi. Ale jednak zapomniane i niemodne.
Zbudowany we wstępie klimat jest wprowadzeniem do wspólnej analizy głównych założeń filozofii Wschodu, (pomijam różnych guru jak Osho, i mu podobnych bo ich poglądy są na tyle trywialne, ze każdy może zbić je sam, jak i niezbyt popularny hinduizm) do ukrytych w nich trudności, ich nie optymalnością w stosunku do ludzkich potencjałów i niekoherencją z tym co jest nam pierwotnie bliskie, co nas ludzi z tego zakątka Ziemi określa. Będzie to mam nadzieję też sygnał do krytyczności, odczarowujący choć trochę to co jawi się w śród śpiewu mantr i dzwonków.
Zapoznajmy się może z kwiatem filozofii Wschodu buddyzmem, przy czym zaznaczam, że interesują mnie tylko pewne aspekty, tej doktryny, pomijam mniej znaczące następstwa i formy.
Zatem z tego co powszechnie wiadomo, oraz ze źródeł i nauk do których dotarłem, słuchałem można zdecydowanie powiedzieć, że głównym, fundamentalnym założeniem buddyzmu są '4 szlachetne prawdy'. Nie ma szkoły, odłamu buddyzmu, który nie uznawałby tych założeń. Nie uznawałby że:
-
1. Wszelkie życie jest źródłem cierpienia. (życie jest cierpieniem)
-
2. Przyczyną cierpienia jest niewiedza, wywołująca egoistyczne pożądanie i przywiązanie.
-
3. Istnieje droga prowadząca do kresu cierpienia.
-
4. Drogą tą jest ośmioraka ścieżka.
Z tego wszytko wynika, jest to tło które konstytuuje tę tradycję, wszelkie praktyki, sprowadzają się do realizacji drogi prowadzącej do położeniu kresu cierpieniu. Istnieje wiele medytacji (analitycznych jak mówi J.Ś. Dalajlama) które służą temu by nauczyć się tak postrzegać rzeczywistość jak jest głoszone w dharmie. Przykładowo medytacje therawady, mogą być zorientowane na uświadamianie sobie : stawania się, trwania, rozpadu, naszych myśli, emocji, pragnień itd. To dowodzi żywej obecności teorii w praktyce. Praktyka buddyjska zmierza do innego niż rozumowe rozpoznania tego o czym jest mowa w dharmie.
Ogólnie 'prawdy' można sparafrazować na bardziej czytelne logicznie tak:
-
Życie jest cierpieniem
-
Niewiedza jest przyczyną cierpienia
-
Ścieżka buddyjska oferuje wiedzę
-
Wiedza kładzie kres cierpieniu
Pozornie wydaje się to jasne i oczywiste, nic tylko przechodzić na buddyzm. Ale przystąpmy po kolei do roztrząsania tych twierdzeń i do ich krytyki oraz obrony nam bliższych.
-Założenie, że wszelkie życie jest cierpieniem, czy źródłem cierpienia, czyni niezrozumiałym założenie, że niewiedza jest jego przyczyną i że kładąc jej kres, zakończy się cierpienie. Nie trzeba być specjalnie bystrym by zauważyć, że funktor 'wszelkie' wyklucza tym samym to aby po 'zdobyciu' wiedzy, osiągnięciu oświecenia można było nie doświadczać cierpienia, wszak ciągle się żyje, i 'wszelakość' immanentnie przypisuje i oświeceniu cierpienie. Nie występuje tu zatem żadna pozytywna konsekwencja na gruncie logicznym. Dalej, posługując sie dialektyką można stwierdzić, że brak cierpienia występuje jedynie wtedy gdy nie ma życia, gdy człowiek przestaje bytować na Ziemi. I nie jest to z mojej strony jakieś odkrycie ale pogląd rozpowszechniony w filozofii zachodniej i chrześcijaństwie.
Czy, przy normalnym funkcjonowaniu władz poznawczych naszego organizmu i umysłu możemy wyobrazić sobie życie, bez tonu zmartwienia, niepokoju, nieszczęścia, cierpienia. Nie bez powodu wielkie znaczenie chrześcijaństwa jest takie, że one nie stara się zmienić struktury postrzegania rzeczywistości, przez np. intensywne wielodniowe, tygodniowe i dłuższe medytacje introspekcyjne. Ale wychodzi na przeciw założeniom i osiągnięciom współczesnej psychologii. Jak ? To się okaże po tym jak zastanowimy się jeszcze na tematem 'niewiedzy' w buddyzmie. Dlaczegóż to człowiek Zachodu i nie tylko jest taki pozbawiony mądrości, dlaczego to nasi naukowcy i wielcy filozofowie mają się z tym jak się rzeczy mają (lub powinny mieć). Dlaczego buddysta jest tak światły jeśli chodzi o wiedze dotyczącą 'natury' umysłu i jaźni jak chce Francisco Varela.
By odpowiedzieć na to pytanie rozpatrzmy co buddyzm rozumie pod pojęciem 'wiedzy' :
Otóż powie, że wiedzą jest uświadomienie sobie, że nie ma -JA, ego, duszy, istoty, że wszystkie rzeczy są nietrwałe i przemijające, współzależne, że pogoń za pragnieniami jest czymś co wzmaga cierpienie.
Jeśli chodzi o tą koncepcję to w kwestii epistemologicznej nie sposób nie zaznaczyć iż głównym, źródłem tego typu poglądów na temat Jaźni była introspekcja, i cała jej niedoskonałość będzie rzutować również na pogląd z niej wyprowadzony. Stąd wyprowadzane będą zdania paradoksalnie brzmiące dla logika, np. W buddyzmie zen, 'oczywistością jest '(tak skrajną pewność siebie spotkałem) iż "gdy postrzegam drzewo jestem nim, wpatruje sie w jej portret i jestem nią", Pojawia się argument Nietzschego, którego struktura wygląda mniej więcej tak: Ok, jesteś drzewem a czy czujesz ból gdy ścina sie je z drugiej strony niż je postrzegasz? Czy mówiąc że jesteś mną, doświadczasz moich myśli, pragnień i krzyku mej duszy? I zapewniam bo wiem z doświadczenia, że odpowiedź jaką można wtedy od buddysty uzyskać jest śmieszna i nie zgodna z tym do czego się odnosi,bo w buddyzmie nie zakłada się nie istnienia świata, mówi sie bowiem, że wszystkie rzeczy są nietrwałe i wskazuje na to czy owo.
Choć spotkałem tez interpretacje solipsystyczne. Wielką sztuką jest ( a realizują ją buddyści) nauczyć sie postrzegać świat jedynie jako to co nam się jawi, lub lepiej : jawi się, bez tego komu się jawi, jedynie wtedy możliwe stanie się uznanie, że jest się drzewem itp. i to tylko przy pewnych dodatkowych założeniach. W innym wypadku nie. Choć oczywiście występują jak wspomniałem wcześniej formy refleksyjne, sam księże Gautama zauważył nietrwałość, świata w jakim żył i odeń odszedł. I sądzę, że taka interpretacja praktyki buddyjskiej nie jest niezgodna z jej formą. W każdym bądź razie trudno by było uznać jej negację.
Dalej ogromnie ważnym jest tu koncentracja na braku Jaźni, duszy, ego. Prócz introspekcji nastawionej na uświadamianiu sobie, przychodzących i odchodzących stanów psychicznych i fizycznych, stosuje się tu też min. rozumowanie wskazujące iż każdy z elementów z jakich się składa człowiek, nie jest NIM, jaźnią, ego. Stąd złożenie np. skończonej ilości elementów o wartości równej zero jeśli chodzi o JA, osobę, da niechybnie wartość zero jeśli chodzi o istnienie szukanego podmiotu. Podobnie trywialne rozumowanie i pojmowanie można zastosować do przykładowego młotka i do innych rzeczy. Mówi sie iż osoba, ja, jaźń, jest tylko konwencją, nazwą. Że poczucie siebie jest iluzją, świadczy o niewiedzy, że tożsamość jednostki jest błędem. Nie zrozumieniem natury zjawisk, które są puste.
Przyczyna tego jest pewnie również taka, że w dharmie doszło do zauważenia (całkiem poprawnego), ze przecież nie istnieje od urodzenia ukonstytuowane (przynajmniej zupełnie) JA człowieka (Załóżmy na użytek tego tekstu i jasności wywodu, że intuicyjnie rozumie się tu jaźń, osobę, jako podmiot zjawisk, coś co nadaje ciągłość określonym zachowaniom, sposobowi bycia, coś co może orzec o sobie, że jest tym a tym, lub nie jest tym a tym, coś co jest uporządkowaniem i bifurkacją granic siebie i innych, nazwiemy to po prostu tożsamością jednostki, która umożliwia określenie jej siebie, swych atrybutów) że człowiek zdobywa swą tożsamość, oddalając się od 'prawdy' bo przecież 'pierwotnie' jak sądzą, czegoś takiego nie było. I tu pojawia się sądzę niepoprawne wyciągnięcie konsekwencji z faktu zmienności stanów psychicznych i fizycznych.
Zapomniane zostaje lub po prostu nie uświadomione słowo : struktura : jako coś co jest w zachodniej nauce a umożliwia konstytuowanie się osoby, nadanie ciągłości JA, oraz ciału. Brak struktury, potencjału, (duszy), uniemożliwiłby dookreślanie się Osoby w ciągu życia, nie do pomyślenia była by sytuacja istnienia milionów ludzi teraz i w przeszłości którzy z dumą orzekali o sobie JA jestem, to MOJE, to TWOJE, jestem taki a taki, działałem tak a tak, odpowiadam za to i za to Choć nie każdy musi umieć orzec o sobie że jest taki a taki, sa pewne zaburzenia psychiczne które to utrudniają.
Prof. Stanisław Judycki powie, że: "Pomijając bardzo wiele innych rzeczy, można powiedzieć, że być może podmiot (...)wcale nie powstaje z jakiegoś to, lecz jest czymś tak samo pierwotnym, jak cząstki elementarne, o których mówi współczesna fizyka i jako taki nie jest do niczego redukowalny, choć jest bardzo wielorako spleciony z tym, co fizyczne cielesne (organiczne). (...) Czy jest rzeczywiście tak, że "człowiek konstruuje poznawczo samego siebie jako osobę, zdolną do inicjowania działań i dokonywania zmian" (M. Kofta). Aby coś konstruować, a szczególnie, aby konstruować samego siebie, to już trzeba być podmiotem, posiadającym pewną autonomię, chyba że konstruowanie ma oznaczać to, że człowiek, jako samoświadoma istota, powstaje tak, jak narasta kryształ, lecz wtedy nie mamy do czynienia z żadnym ludzkim procesem, lecz z automatyzmem przyrody.
Na podstawie tego co zostało postulowane jako kontrargument dla założeń Orientu, można prawomocnie stwierdzić niesprzeczność np. schizofrenii, zaburzeń osobowości, zmian w tożsamości, z przedstawionymi postulatami, bo tak czy tak występuje możność dookreślania i zmieniania się JA, w oparciu o istnienie struktury umożliwiającej się jej ukonstytuowanie : możemy ją rozumieć jako potencję osobowościową, która się aktualizuje i rozwija, lub jako duszę. Buddyzm oraz np. Krishnamurti wybrali powiedziałbym jedną z dwóch dróg na podstawie wymienionych wyżej założeń.
Buddyzm wykorzystuje fakt (niezupełnego ukonstytuowania się jaźni człowieka np. w momencie narodzin, jak i zmienność stanów psychicznych jak i wskazanych wyżej na podstawie przytoczonych wyżej analiz) do stwierdzenia, że skoro cierpienie przysługujące egzystencji człowieka, z którą związana jest 'wiara' w ja, duszę, osobę, tożsamość odpowiedzialna za wyostrzanie odrębności znaczenia swego bytu jest to jedyną droga prowadzącą do położenia kresu cierpieniu będzie redukowanie poczucia siebie, indywiduum, JA, podmiotu : powracając do 'prawdy' , która jest oświeceniem (ujrzeniem, że nie ma JA)(powiedziałbym raczej, że wyuczeniem się braku odnoszenia się do siebie samego, oraz wyzwoleniem (od siebie).
Wskazaliśmy jednak na wstępie błędność rozumienia sprawy cierpienia które ma przecież przysługiwać życiu.
Buddysta może się obronić jedynie wskazując na pojęcie 'wielkiej śmierci' czyli śmierci JA, która to rzeczywiście była by negacją życia (przynajmniej JA) choć przysługiwałby jej żywot ' czegoś' różnego od JA, nie jest możliwe zatem wyzwolenie od cierpienia za życia. Śmierć jest wyzwoleniem. To jest wniosek, który jest logiczny na podstawie niedookreślonego rozumienia życia w buddyzmie. Sądzę, że aporetyczność tego systemu staje sie juz bardziej widoczna. Ale zauważmy jeszcze konsekwencje płynące z negacji JA, tożsamości, osoby, trwałości osobowej jak i omawianego wcześniej aspektu podmiotu zjawisk.
-Ogromne trudności pojawiają się dla buddysty, lub zwolennika poglądów Krishnamurtiego w momencie gdy rozpatrzy się pojęcia: miłość, nienawiść, lubienie, kochanie, współczucie, odpowiadanie. Które są to funktorami dwuargumentowymi, np. X kocha Y, X współczuje Y lub relacja X kocha X (czyli siebie) podobnie z następnymi przykładami i mnogością niewymienionych. Problem NIE pojawia się na gruncie uznania podmiotowości (dusz, osobowości, tożsamości, ego) Nie pojawia się zatem w większości filozofii zachodnich jak i chrześcijaństwie, judaizmie, islamie. Ale POJAWIA się w buddyzmie i podobnych w założenia systemach, gdzie poddaje się w wątpliwość podmiot. Tracą absolutnie sens funktory X kocha Y, lub X kocha X. Mówi się często bowiem co jest faktem na gruncie nauk dharmy, ze nie ma nikogo kto cierpi, kocha, współczuje, osiąga oświecenie, umiera. Zatem występuje negacja tych wielkich dla kultury Zachodu pojęć.
Choć nikt o tym głośno nie mówi, to ta aporia jest wpisana w założenia buddyzmu. Niech o tej negacyjnej postawie świadczą słowa "bez miłości i bez nienawiści" bez strachu, bez pragnień. Negacja podmiotowości i co za tym idzie relacyjności pociąga za sobą tego typu skutki. Stąd sam Dalajlama mówi, że nie ma żadnych czujących istot, którym sie współczuje itp.
-Powszechnie raczej w psychologii zachodu od czasów Freuda uznaje się zasadniczą rolę mechanizmów obronnych i konfliktów w rozwoju człowieka. Mówi sie wręcz (czego nie będę szczegółowo omawiał z racji ograniczonego miejsca) że konflikt (np. dezintegracja pozytywna Dąbrowskiego) implikuje wejście na wyższe poziomy w rozwoju intelektualnym i psychicznym. Brak konfliktów to brak rozwoju, (brak dysonansów poznawczych to brak rozwoju poznawczego) Zaś braku JA, musi towarzyszyć w wysokim stopniu wyuczenia takiego postrzegania brak konfliktów, Bo konflikt bierze się z utożsamienia się z jakąś strukturą, dostrzeżenia niezgodności między tym jaki jestem a jaki byłem, będę itd. Co wiem a czego nie wiem. Bo te pojęcia mają sens jedynie gdy odnoszą się do rdzenia osobowościowego, tożsamości.
Stąd zatopienie w spokoju medytacyjnym wydaje się takie kuszące, ewentualna szczęśliwość musi być na gruncie tego czymś skrajnie różnym od realizowania swoich potencjałów. Stąd dalej zasadne jest mówienie o kulturze wschodu jako o biernej, stagnacyjnej.
-Dalej, brak tożsamości jednostki, silnej bifurkacji tego co jest mną i tego co nie jest. Jest na gruncie psychologii zachodniej objawem choroby psychicznej. Brak tożsamości pociąga za sobą negatywne konsekwencje w zakresie funkcjonowania społecznego (zzewnątrzsterowność, konformizm, brak asertywności ( choć to bywa dyskusyjne z racji nie dbania ani o swoje ani o innych zdanie, bo przejawiałoby to przywiązanie do JA co jest niedopuszczalne na gruncie tych systemów). Odsyłam do prac z tej dziedziny psychologii, by zapoznać się z dowodami empirycznymi, świadczącymi np. o ogromnie ważnej dla poczuciu bezpieczeństwa, dookreśleniu tożsamości, refleksji nad sobą i swoim miejscem w świecie. Wskazuję też . Na argumenty mówiące iż człowiek silniej reaguje emocjonalnie gdy jakaś rzecz dotyczy niego, niźli czegoś mu obcego, np. mojego prezentu od matki, mojej religii, wspomnienia pierwszego pocałunku, owocu swojej pracy.
To świadczy dalej o transcendowaniu się poczucia tożsamości jednostki, rozszerzaniu się zakresu JA. Większość duchownych i psychologow wie też, iż święci charakteryzowali sie silnym poczuciem tożsamości i silnym EGO, które to umożliwia przyjęcie na siebie ciężaru pomocy innym, znoszenia trudów i chorób.
-Trzeba być też świadomym badań psychologicznych mówiących iż człowiek ma silną potrzebę stanów transowych, stąd charakterystyczne dla ludzi praktykujących medytacje kojarzenie jej z czymś pozytywnym i korzystnym, proces uczenia się może pociągnąć za sobą w takich sytuacjach takie konsekwencje jak ucieczki od problemów i refleksji ROZUMOWEJ nad nimi. Obserwowalna jest nadto tendencja do obniżania sie umiejętności myślenia abstrakcyjnego i krytycznego, ( może wpływ tu mają 'okrzyki' mistrzów (np. Zen) nie myśl, nie myśl, Krishnamurti : myśl jest twoim wrogiem itp. Bardzo proszę wziąć to wszystko pod uwagę i wyciągać wnioski.
Sądzę, że człowiek Zachodu może czuć sie bezpiecznie i pewnie z racji posiadania na prawdę wielkich osiągnięć psychologii i filozofii jak i religii czyniącej zadość jego pierwiastkowi duchowemu, odpowiadającej na jego pytania i dającej mu poczucie sensu i co najważniejsze respektującej jego strukturę psychiczną Dlatego nierozsądne jest dla mnie nieuzasadnione porzucanie tego na rzecz mody, czy zachcianek w stylu: potrzeby spokoju, wyciszenia, bo to jest realizowalne w odpowiedni sposób na własnej płaszczyźnie.
- Co do kwestii Boga to na gruncie np. buddyzmu NIE UZNAJE się jego istnienia, lub mówi, że jest to problem nieistotny dla człowieka.
Podsumowując, konstytuujące człowieka Zachodu pojęcia: JA, indywiduum, podmiot, osobowość, tożsamość, rozwój, twórczość, ale i cierpienie ( nieodłączny aspekt życia, czyniący np. religię chrześcijańską potrzebną nawet dla wątpiących (przykład Wittgensteina) są tym co czyni naszą kultura taką jaka jest : wysoko rozwiniętą, bogatą w odkrycia naukowe, wybitne JEDNOSTKI, wielkie myśli i płonącą w oczach determinację choć często cel jest niewielki. Naszą siłą jest nasza tożsamość, osiągnięcia naszej myśli od czasów starożytnych. Jednocześnie odsyłam wszystkich zainteresowanych tą tematyką jak by nie patrzeć bardzo spekulatywną, filozoficzną, ale tez psychologiczną do sięgnięcia do odpowiednich lektur szczególnie z zakresu psychologii i filozofii, jak i kognitywistyki, ja dokonałem tu miejscami jedynie wprowadzenia w problematykę.
Bohdan Michnacki
Bibliografia:
S.Judycki artykuł "Tożsamość i wolna wola" z Diametros
M.Jakubowicz "Stanowisko D. Parafita w dyskusji nad tożsamością osobową" Diametros
A.Gałdowa "Psychologia osobowości, tożsamość człowieka"
P.Zimbardo "Psychologia i życie"
D.Wulff "Psychologia religii"
Sutra Diamentowa + Komenarz do S.Diamentowej,
Tybetańska księga umarłych, Sattipathana sutra, Sutra serca, i inne
N.H. Tchich "Każdy krok niesie pokój"
D.T.Suzuki "Wprowadzenie do buddyzmu zen"
J.S. Dalajlama "Otwarte serce"
P.Williams "Buddyzm Mahajana"
Bukkyo Dendo Kyokai "Nauka Buddy"
M.Richard "W obronie szczęscia"
|
|