Świadkowie Jehowy przypisują podstawowe znaczenie znajomości "autentycznego" imienia Bożego, które według nich Bóg objawił ludziom w Starym Testamencie. Znajomość tego imienia nie jest więc dla nich wyrazem dowartościowania tylko wiedzy biblijnej z czasów przed pojawieniem się chrześcijaństwa. Przeciwnie, znajomość tego imienia i posługiwanie się nim, zadecyduje o zbawieniu albo potępieniu, gdyż "bez poznania tego imienia nie można być zbawionym..." (B 184). Dla Świadków Jehowy tym jedynym "własnym" imieniem Bożym, o którym mówi Biblia, jest imię "Jehowa" (P 115). Co do pozostałych imion Bożych w Piśmie Świętym, Świadkowie uważają je jedynie za tytuły Boga, mające takie samo znaczenie "jak prezydent, król czy sędzia" (B 40).
Nie można oczywiście zgodzić się z ich twierdzeniem o wyłączności imienia Jahwe (taka jest poprawna forma tego imienia Bożego w Starym Testamencie) w Piśmie Świętym. Biblia mówi także i o innych imionach Bożych, np.:
Zwróćmy uwagę, że Najwyższa Istota, jaką jest Bóg, wręcz domaga się wielości imion, które przybliżyłyby Jego wielkość i wspaniałość. Nietrudno zauważyć, że każde imię Boże akcentuje któryś z Bożych przymiotów i pragnie wyrazić niezgłębione bogactwo Jego osobowości. Dopiero wszystkie one, zebrane razem, dają nam pewne wyobrażenie o tym, kim Bóg jest naprawdę.
To prawda, że najczęściej spotykanym imieniem Bożym w Piśmie Świętym Starego Testamentu jest imię Jahwe (pojawia się ok. 7 tys. razy). Imię "Jehowa" jest natomiast błędną formą tego imienia, która pojawiła się w średniowieczu (w XIII wieku) wskutek niewłaściwego odczytania hebrajskiego tetragramu JHWH. Przypomnijmy więc, że język hebrajski ksiąg Starego Testamentu miał tę specyfikę, że w pisowni używano wyłącznie spółgłosek, a pomijano samogłoski. Przy czytaniu takiego tekstu należało "wiedzieć", jakie samogłoski przysługują poszczególnym wyrazom w zdaniu. Niewłaściwe podstawienie samogłosek prowadziłoby często do utworzenia różnych słów, np. w języku polskim z dwóch spółgłosek "dm" można utworzyć wiele słów: dom, dym, dama, duma itd. I taka sytuacja z językiem hebrajskim trwała jeszcze kilka dobrych wieków po Chrystusie. Dopiero masoreci (żydowscy uczeni) wynaleźli system wokalizacji i akcentowania tekstu hebrajskiego. Zastosowanie tego systemu było właśnie przyczyną błędnego odczytania wspomnianego tetragramu JHWH (czterech spółgłosek), gdyż masoreci umieścili przy nim znaki samogłoskowe od innych imion Bożych (Elohim i Aedonaj, stąd powstało imię Jehowa). Postępując w ten sposób, Żydzi pragnęli ustrzec się przed przypadkowym wypowiedzeniem imienia Bożego podczas czytania tekstu świętego. Zamiast więc wypowiedzieć imię "Jahwe", wymawiano najczęściej "Adonai" (Pan). Nie wypowiadanie imienia Jahwe przez Żydów, było najpierw wyrazem ich szacunku dla tego imienia Bożego, a następnie zabezpieczeniem się przed naruszeniem przykazania Dekalogu: "Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy..." (Wj 20, 7).
Dzięki wnikliwym badaniom kilku uczonych biblistów na początku XX wieku, znamy dokładnie okoliczności pojawienia się tej błędnej formy imienia Bożego w średniowieczu, która przeniknęła do różnych tłumaczeń Biblii. Dzisiaj imię Jehowa można spotkać tylko w Biblii Świadków Jehowy.
Należy jeszcze odpowiedzieć na pytanie, dlaczego kierownictwo Świadków Jehowy nadal trzyma się tego błędnego imienia Bożego? Czy jest to może sentyment dla kilkuwiekowej już tradycji używania tego imienia? Wszystko wskazuje na to, że Brooklynowi wcale nie zależy na szacunku dla tego świętego imienia Bożego ze Starego Testamentu, skoro nadal posługuje się jego błędną formą Jehowa (dzisiejsi przywódcy sekty nie mają już nic przeciwko imieniu Jahwe, którym bardzo często sami się posługują w "Strażnicy" i w swoich książkach; zob. B 41, W 25). Co więc ostatecznie powstrzymuje Ciało Kierownicze Świadków Jehowy przed porzuceniem tego niebiblijnego imienia Bożego Jehowa? Jedynym powodem, który powstrzymuje przywódców sekty przed podjęciem tego kroku, jest zapewne zachowanie dotychczasowej nazwy. Gdyby więc Brooklyn zdecydował się odejść od imienia Jehowa, musiałby zmienić nazwę własnej organizacji na "Świadkowie Jahwe", co brzmi dla ucha dosyć obco, a wylansowanie nowej nazwy wymagałoby czasu i niemałych kosztów. Brooklyn - jak pokazuje historia ich organizacji - zbyt wiele zainwestował w popularność dotychczasowej nazwy, aby teraz z niej zrezygnować. Dla porównania, czy rozsądne byłoby porzucenie nazwy firmy, która przyczyniła się (i nadal przyczynia) do niebywałego sukcesu? A przecież akcyjne Towarzystwo Strażnica zdobyło pod szyldem "Świadków Jehowy" bogactwo, które może śmiało konkurować z największymi firmami świata (sekta obraca w skali rocznej sektami milionów dolarów). Wystarczy sobie tylko uświadomić, że drukarnie Świadków, które należą do największych na świecie, produkują własną literaturę religijną "w przeszło 300 językach" ("Strażnica" 1/1996, s. 17). Przykładowo w 1996 r. Świadkowie Jehowy rozprowadzili "w imię Jehowy" ponad 540 milionów czasopism, nie licząc milionowych nakładów książek, broszur i traktatów. Nad rozpowszechnieniem tej niewyobrażalnej ilości literatury sekty pracowało ponad 5 milionów Świadków Jehowy w 223 krajach świata, którzy poświęcili na ten cel ponad miliard godzin chodzenia "od domu do domu"! ("Strażnica" 1/1997, s. 21).