Ch. T. Russell urodził się w 1852 r. w Allegheny (obecnie przedmieście Pittsburgha) w USA. Wychował się w rodzinie prezbiteriańskiej - denominacji pochodzenia kalwińskiego. Po ukończeniu szkoły podstawowej pracuje już u boku swego ojca w jednym z jego sklepów. Ojciec Charlesa, który był zamożnym kupcem-hurtownikiem i właścicielem kilku sklepów, widział w nim swego następcę. Pan Russell nie widział więc potrzeby dalszego kształcenia syna uważając zapewne, że zawodu kupieckiego będzie mógł go nauczyć sam.
W wieku szesnastu lat Charles porzucił wyznanie prezbiteriańskie, w którym się wychował, i przeszedł do kongregacjonalistów - innej denominacji chrześcijańskiej pochodzenia protestanckiego. Po roku odrzucił i to wyznanie i zapisał się do YMCA, czyli Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej. Również i w tej organizacji gościł bardzo krótko.
Od śmierci matki, a miał wówczas dziewięć lat, Charles przeżywał kryzys swej wiary, który pogłębiał się z latami. Jego podłożem była głównie nauka Kalwina o predestynacji, którą wyznawali prezbiterianie. Kalwin uczył, że Bóg z góry przeznaczył niektórych ludzi na potępienie. Charles nie mógł się pogodzić z myślą, że ten los mógłby spotkać jego matkę. Gdy więc w późniejszym czasie zetknie się z adwentystami, którzy odrzucają istnienie piekła, natychmiast przyłączy się do nich i będzie odtąd głosił, że nauka o piekle jest wielkim kłamstwem.
Zanim jednak Russell zostanie adwentystą, przez pewien czas wyrzeknie się całkowicie chrześcijaństwa i będzie poszukiwał prawdy na gruncie religii wschodnich. Powodem porzucenia przez niego religii chrześcijaństwa była przypadkowa dyskusja z sceptykiem, który publicznie ośmielił się zanegować istnienie piekła. Charles na próżno cytował owemu niedowiarkowi teksty święte z Biblii o piekle, które jego rozmówca umiał za każdym razem tak zinterpretować, że w oczach Russella traciły one moc dowodową. Dyskusja dobiegła końca, gdy rozmówca Russella postawił mu kłopotliwe pytanie: "Jak mógł dobry Bóg kalwinów przeznaczyć do piekła miliony istnień ludzkich?" Russell nie zdołał na to pytanie udzielić odpowiedzi i jego wiara się załamała.
Niedługo po tym wydarzeniu, osiemnastoletni już Russell, zrezygnowany i zniechęcony do życia, przechadzał się w pobliżu sklepu ojca i usłyszał pieśń religijną, dobywającą się gdzieś z sali w suterenie. Od znajomych wiedział, że w tym miejscu odbywają się zebrania religijne i tego wieczoru postanowił wejść tam na chwilę, aby przekonać się, w co ci ludzie wierzą. W taki sposób Russell zetknął się po raz pierwszy z adwentystami. Wśród zgromadzonych był Jonas Wendell, wędrowny kaznodzieja adwentystyczny, który objeżdżał właśnie miasta z wykładami o wtórnym powrocie Chrystusa w 1874 r. Wendell łatwo przekonał Russella, że nie powinien obawiać się piekła, gdyż mówienie o jego istnieniu nie jest nauką biblijną.
Po spotkaniu z Wendellem Russell zaczął poważnie interesować się naukami adwentystów i powrócił do lektury Biblii. Niedługo po tym spotkaniu organizuje wokół siebie własną grupę biblijną. Początkowo grupa ta liczyła tylko sześć osób, a w jej składzie byli jego ojciec i siostra. Jeśli chodzi o pozostałe osoby, to byli to jego przyjaciele, podobnie jak on sprzedawcy.
Grupa biblijna Russella zajęła się tzw. "badaniem" zgodności religii chrześcijańskiej (wierzeniami różnych "kościołów") z nauką zawartą ich zdaniem w Biblii. Efektem tych "badań" było odrzucenie w krótkim czasie większości nauk chrześcijańskich, uznanych za "niebiblijne". Zaraz też członkowie grupy zaczęli rozgłaszać, że ludzie swymi naukami sfałszowali prawdziwe przesłanie Biblii (wiadomo, że nikt z tej grupy badackiej nie miał elementarnego wykształcenia biblijnego).
Minęło około sześć lat samodzielnych "badań" grupy biblijnej Russella. W roku 1876 Russell przeczytał w "Zwiastunie Poranka", piśmie wydawanym przez Barboura, o niewidzialnym powrocie Chrystusa w 1874 r. Artykuł głównego redaktora tak bardzo go zainteresował, że zaraz postarał się o spotkanie z nim. Do spotkania doszło w lecie tego samego roku w Filadelfii, na którym Barbour przekonał Russella o niewidzialnej obecności Pana od 1874 r. oraz pouczył go o chronologii biblijnej, na podstawie której wyznaczono tę datę. Już w roku następnym Russell pisze na ten temat broszurę pt. Cel i sposób powrotu naszego Pana. W tym samym jeszcze roku Russell zdecydował się na przyłączenie własnej grupy biblijnej badaczy do adwentystycznego ugrupowania w Rochester, kierowanej przez Barboura. Po połączeniu się, Russell zostaje wicedyrektorem pisma Barboura i ratuje je przed upadkiem, przeznaczając na jego utrzymanie znaczne sumy pieniędzy.
Początkowo współpraca obu tych ludzi układała się wyjątkowo pomyślnie. Obaj napisali i wydali broszurę pt. Trzy światy i żniwo tego świata, w której zapowiedzieli powrót widzialny Chrystusa w roku 1914. W broszurze podali również dokładnie, jakich wydarzeń należy się wkrótce spodziewać. Między innymi zapowiedzieli bliski upadek wszystkich religii i systemów społeczno-politycznych (państw). Ich zdaniem kres pogłębiającej się anarchii położy dopiero zjawienie się Pana, który zainicjuje początek chwalebnego i tysiącletniego Królestwa Bożego na ziemi. Zanim to jednak nastąpi, broszura zapowiada wniebowzięcie "badaczy" na 9 kwietnia 1878 r. Rzeczywiście, w wyznaczonym dniu mieszkańcy Pittsburgha widzieli na moście jedną z takich grupek badaczy, którzy w białych szatach wyczekiwali swego "porwania na obłoki"!
Po nieudanym wniebowzięciu, drogi Russella i Barboura zaczęły się rozchodzić. Rozpoczęły się między nimi polemiki doktrynalne, które powodowały niemałe zamieszanie wśród ich zwolenników i czytelników "Zwiastuna". Russell, nie mogąc sobie podporządkować Barboura, zrywa z nim współpracę i natychmiast zakłada (w 1879 r.) własne pismo pt. "Strażnica Syjońska i Zwiastun Obecności Chrystusa", które do dzisiaj jest podstawowym pismem doktrynalnym Świadków Jehowy (pełna nazwa pisma ulegała kilkukrotnym zmianom).
Odchodząc od Barboura, Russell spowodował rozłam w redakcji "Zwiastuna" i pociągnął za sobą wielu wpływowych redaktorów. Z chwilą usamodzielnienia się, Russell zaczął uważać się za "pastora", chociaż ten tytuł mu nie przysługiwał, gdyż nie ukończył wymaganych studiów filozoficzno-teologicznych i nie otrzymał ordynacji na ten urząd.
Jakkolwiek działalność "badacka" Russella rozpoczęła się w roku 1870, to jednak właściwe formowanie się sekty przypada na lata 1878-1879. W tym czasie Russell zorganizuje wokół swojej osoby i pisma "Strażnica" prężną grupę, której nada później oficjalną nazwę "Międzynarodowego Stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego" (zarejestrował je w Londynie w 1914 r.).
Russell zbuduje swój system wiary oparty na adwentystycznych podstawach: przyjmie naukę o wtórnej niewidzialnej obecności Chrystusa od 1874 r., zaakceptuje ideę milenaryzmu (wiarę w nastanie tysiącletniego Królestwa Bożego na ziemi) oraz odrzuci istnienie piekła i duszy nieśmiertelnej w człowieku.
Jego następca, J. F. Rutherford, zachowa co prawda adwentystyczny fundament wiary poprzednika, ale dokona jego modyfikacji: przesunie chronologię Russella o 40 lat do przodu, tak że dzisiejsi Świadkowie Jehowy uznają rok 1914, a nie 1874, za niewidzialny powrót Chrystusa na ziemię [12].
Rok 1914 stanowi jak dotąd fundamentalną datę w wierzeniach Świadków Jehowy, chociaż sekta zmieniła jej pierwotną interpretację. Odpowiedzialnymi za wyznaczenie tej daty byli Barbour i Russell. Obaj redaktorzy "Zwiastuna", jak się powszechnie uważa, oparli swoje wyliczenia na identycznym rachunku, jakiego dokonał żyjący wcześniej angielski protestant J. A. Brown. Różnica w obliczeniach między nimi sprowadzała się do tego, że Brown przyjął rok 604 przed Chr. za datę zdobycia Jerozolimy przez króla Nabuchodonozora, gdy Barbour z Russellem posłużyli się rokiem 606, zgodnie z wiedzą biblijną w ich czasach. Dzisiaj wiadomo, że obie te daty są błędne i wspomniany fakt miał miejsce w roku 587/6 przed Chr. (jak widać, wahania uczonych nie przekraczają jednego roku).
Początkowo Russell żył w atmosferze bliskiego końca świata (wyznaczonego na rok 1914) i spodziewał się wraz z innymi badaczami jeszcze bliższego swego wniebowstąpienia (o czym wspomnieliśmy wcześniej). Był więc przeciwny tworzeniu jakichkolwiek struktur organizacyjnych dla swoich zwolenników i ostro występował przeciwko "zorganizowanym kościołom". Jednakże napływ chętnych do sekty zmusił go do zmiany stanowiska w tej sprawie. Tak powstały "eklezje" (inaczej zwane "klasami"), które później przyjęły nazwę zborów, tak jak to jest u protestantów. Dla rozpowszechniania swoich nauk Russell założył w roku 1881 korporację wydawniczo-propagandową o nazwie "Towarzystwo Traktatowe - Strażnica Syjońska", która w trzy lata później przybrała formę spółki akcyjnej. W to przedsięwzięcie Russell zainwestował cały majątek odziedziczony po ojcu - 300 tys. dolarów (była to znaczna suma pieniędzy jak na tamte czasy). Towarzystwo Strażnica (skrót korporacji) wypuściło zaraz akcje o wartości 10 dolarów za jedną (dawała ona nabywcy "jeden głos" podczas walnych zjazdów akcjonariuszy). Jeszcze w 1912 r., a więc na cztery lata przed śmiercią Russella, na 50 tys. wypuszczonych akcji przez Towarzystwo Strażnica, 47 tys. należało, choć nie wprost, do Russella. Dzisiaj liczba akcjonariuszy sięga zaledwie kilkuset osób (ok. 400) i to oni głównie czerpią zyski z wydawniczej działalności sekty, która należy do największych na świecie (z tego faktu nie zdają sobie na ogół sprawy zwykli Świadkowie Jehowy). Sekta czerpie więc swe główne bogactwo ze sprzedaży swojej literatury, i to www.effatha-org.7m.plnajpierw... swoim własnym członkom, których jest ponad 6 mln! (Świadkom Jehowy przypomina się tylko, że kupują własną literaturę po najniższej cenie, niewiele przekraczającej koszty produkcji, ale w rzeczywistości ten niewielki zysk od każdego pisemka, broszury i książki, przynosi akcjonariuszom miliony dolarów zysku) [13].
Po założeniu pisma "Strażnica" (1879) Russell zachęcał usilnie swoich czytelników, aby wzajemnie się zapoznawali i dzielili spostrzeżeniami z lektury jego tekstów. Niedługo potem zapowiedział swoją podróż do kilku stanów USA, aby móc osobiście spotkać się z czytelnikami "Strażnicy". Z tych to właśnie podróży i spotkań wyłoniły się pierwsze grupki "badaczy Pisma Świętego" (wspomniane wyżej "eklezje", "klasy").
Napływ nowych zwolenników do ruchu badackiego zmusił Russella do stworzenia pewnych ram organizacyjnych, które utrzymywałyby "porządek podczas zgromadzeń świętych". Każe więc wybrać "starszych", którym zleca nadzór nad eklezjami. Obok tworzenia eklezji, Russell od samego początku zabiegał o pozyskanie chętnych do rozpowszechniania swoich nauk. W jednej ze "Strażnic" (1881) zamieścił artykuł pt. "Potrzeba 1000 kaznodziejów". Bezustannie apelował do swoich zwolenników, aby poświęcili jego sprawie tyle czasu, ile jest to tylko możliwe. Pragnął, aby wszyscy oni włączyli się w działalność kolporterską wydawnictw Towarzystwa Strażnica.
Działalność "pastora" Russella szybko wykroczyła poza granice Ameryki. Dla lepszej koordynacji działań sekty otwiera biura oddziałów Towarzystwa Strażnica w innych krajach, a wzrastająca liczba "badaczy" daje mu sposobność założenia nowej korporacji o nazwie "Stowarzyszenie Kazalnicy Ludowej" (1909).
Początkowo siedziba sekty mieściła się w rodzinnym mieście Russella Allegheny. Jednakże po licznych skandalach narosłych wokół jego osoby, przenosi kwaterę do Brooklynu (dziś dzielnica Nowego Jorku), który pełni tę rolę do chwili obecnej.
Warto już na wstępie zaznaczyć, że Russell od samego właściwie początku swej działalności, pragnął uchodzić za kogoś niezwykłego, za rodzaj posłańca Bożego na czasy ostateczne. Nie przeciwstawił się więc narastającemu wokół jego osoby kultowi jednostki, wręcz przeciwnie, uznał się za "niewolnika ["sługę" - wg BT] wiernego i roztropnego" z przypowieści Jezusa, który postawił "go nad całym swoim mieniem" (Mt 24, 45-51; dzisiaj za "niewolnika" uchodzi klasa "namaszczonych" z grona 144 000, z których wywodzi się tzw. "Ciało Kierownicze" organizacji Świadków Jehowy w Brooklynie).
Nic więc dziwnego, że skandaliczne procesy, w które się uwikłał, mocno nadszarpnęły autorytet "Anioła z Laodycei" (por. Ap 3, 14-22), z którym lubił się utożsamiać (takie też określenie widnieje na jego nagrobku; zob. H 64). Spośród wielu procesów sądowych "Pastora" warto przypomnieć o trzech, bardziej znanych.
Po osiemnastu latach ścisłej współpracy państwa Russellów nad rozwojem sekty (pani Russell prowadziła obszerną korespondencję i gromadziła adresy wszystkich zainteresowanych naukami męża), ich małżeństwo rozpadło się. Russell był zaniepokojony rosnącym wpływem żony wśród Badaczy, gdyż i ona otwarcie głosiła, że Bóg zlecił jej głoszenie "prawdy": pisała artykuły do "Strażnicy" i występowała na zebraniach. Do pierwszego poważniejszego konfliktu małżeńskiego doszło prawdopodobnie po ocenzurowaniu przez Russella któregoś z jej artykułów. Russell wykorzystał też chorobę żony (wyprysk skórny, który uniemożliwiał jej publiczne wystąpienia) i oświadczył wobec innych, że Bóg chłoszcze Marię Franciszkę i nie życzy sobie, aby wykonywała urząd kaznodziejski. Coraz częstsze konflikty domowe skłoniły panią Russell do opuszczenia męża i domu.
Po kilku latach separacji pani Russell wnosi sprawę swego małżeństwa przed trybunał sądu i prosi o wydanie orzeczenia o separacji ciał i dóbr. Jako powód podaje złe traktowanie ze strony męża, ograniczanie jej wolności i ubliżanie wobec osób trzecich. W rok po uzyskaniu orzeczenia pani Russell ponownie zwraca się do sądu z prośbą o przyznanie jej prawa do alimentów na własne utrzymanie. Wezwany do sądu Russell oświadczył, że jest biedny i nie stać go na wypłacanie żonie alimentów. Jako dowód przedstawił sądowi wyniki licytacji swoich akcji, które przyniosły mu zaledwie 67 dolarów! Był to oczywiście wybieg. Russell wiedząc o toczącej się sprawie w sądzie, szybko "przepisał" cały swój majątek (317 tys. dolarów) na rzecz Towarzystwa Strażnica. Jednak specjalna komisja łatwo dowiodła, że 90% akcji tego Towarzystwa figuruje na jego nazwisko. Zagrożony więzieniem, Russell wypłaca natychmiast żonie przez znajomych 9 tys. dolarów.
Należy jeszcze dopowiedzieć, dlaczego pani Russell wystąpiła do sądu z prośbą o separację, a nie o rozwód, i ograniczyła dochodzenie sądowe tylko do ostatnich dwóch lat ich pożycia. Uważa się, że jej postępowanie miało na celu umożliwienie otrzymania przez nią alimentów i przeszkodzenie mężowi w ponownym ożenieniu się. Gdyby wystąpiła do sądu ze sprawą o rozwód, prawdopodobnie łatwo by dowiodła niewierności męża, który nie krył się przed nią ze swymi uczuciami do swojej sekretarki i służącej.
O moralności "Pastora" świadczy najlepiej jego wypowiedź w sądzie: "Mężczyzna ma potrzebę dwunastu kobiet, gdy kobiecie wystarcza jeden"!
W jednym z numerów "Strażnicy" Russell zamieścił informację o pewnym rolniku, który przypadkowo odkrył pszenicę o wysokiej wydajności. Nazwano ją "cudowną pszenicą". Dla samego Russella był to widomy "znak" zbliżającego się milenium, czyli tysiącletniego Królestwa Bożego na ziemi z jego "dobrodziejstwami". Russell postanowił więc wykorzystać nadarzającą się okazję, by zdobyć tak bardzo potrzebne mu zawsze pieniądze na prowadzenie swej propagandy. Przez Badaczy zakupił nieco tej pszenicy i polecił swemu uczniowi Bohnetowi obsiać nią pole.
Po dwóch latach "Strażnica" zamieściła ogłoszenie o możliwości zakupu "cudownej pszenicy". Do kasy Towarzystwa Strażnica wpłynęło wkrótce kilka tysięcy dolarów. Russell kazał sobie za tą pszenicę płacić cenę 60-krotnie wyższą od ceny rynkowej! Nic więc dziwnego, że lokalna gazeta oskarżyła "Pastora" o oszustwo i przyrównała go do nieuczciwego finansisty. Russell zaskarżył gazetę w sądzie o zniesławienie i zażądał 100 tys. dolarów odszkodowania. Powołana specjalnie komisja przebadała "cudowną pszenicę", ale nie wykryła w niej niczego niezwykłego. Nie zaobserwowano też, jak rozgłaszano, aby z jednego ziarna wyrastać miały liczne kłosy! Jakkolwiek komisja stwierdziła wyższą wydajność tej pszenicy od przeciętnej, to jednak żądana cena za jej kupno nie znajdowała żadnego ekonomicznego uzasadnienia. Sąd uznał więc za bezzasadną skargę Russella na gazetę i obciążył go kosztami procesu. Warto tu też przypomnieć, że Russell obok "cudownej pszenicy" oferował czytelnikom "Strażnicy" i swym wyznawcom sprzedaż m.in. tzw. "fasoli milenijnej", żądając aż jednego dolara za 5 sztuk! Na łamach "Strażnicy" nie zabrakło też i innych "cudowności", np. cudownych środków leczniczych na zapalenie wyrostka robaczkowego, a nawet na nowotwory!
J. J. Ross był pastorem baptystów w Hamilton w Kanadzie, który wydał broszurę przeciwko Russellowi. Ross oskarżył Russella o bezprawne posługiwanie się tytułem "pastora" i głoszenie niechrześcijańskich nauk. Dodatkowo oskarżył go o bogacenie się kosztem naiwnych.
W odpowiedzi Russell podał Rossa do sądu o zniesławienie. Na rozprawie Russell zaprzeczył wszystkim zarzutom Rossa z wyjątkiem handlu "cudowną pszenicą" (widocznie o tej głośnej sprawie w USA pisała również prasa kanadyjska). "Pastor" broniąc się przed zarzutami Rossa oświadczył w sądzie, że zna języki starożytne Biblii. Jednak gdy mu podano Nowy Testament w oryginale, tzn. po grecku, nie był nawet zdolny rozpoznać liter alfabetu tego języka i musiał ze wstydem wyznać, że nie studiował tych języków. Zaraz też zaczął się usprawiedliwiać, że do zrozumienia Pisma Świętego nie jest konieczna ich znajomość, skoro istnieją poprawne tłumaczenia Biblii w języku angielskim!
Podobnie miała się sprawa z jego ordynacją na urząd pastora. Przyparty argumentami adwokata Rossa musiał przyznać, że nie ukończył wymaganych studiów i nie został przez nikogo ordynowany na ten urząd.
Kolejnym kłamstwem Russella w sądzie była sprawa jego małżeństwa. Russell skłamał, gdy zaprzeczył prawdziwości historii o jego separacji z żoną i płaceniu alimentów. Sprowadzona przez obronę Rossa żona Russella potwierdziła te fakty i Russell musiał ponownie przyznać, że Ross opisał wszystko zgodnie z prawdą. Sąd uniewinnił więc Rossa i orzekł, że jego broszura nie zawiera żadnych materiałów zniesławiających osobę Russella.
Charles T. Russell zmarł w 1916 r. w pociągu, gdy przemierzał Teksas z wykładem z serii "Świat się pali!" [14] Założyciel Badaczy Pisma Świętego bardzo wiele w swoim życiu podróżował. Oblicza się, że ilość przebytych przez niego kilometrów wystarczyłaby na 40-krotne okrążenie ziemi! Blisko dziesięciokrotnie odwiedzał Europę. W latach 1911-1912 odbył wraz z sześcioosobowym zespołem podróż dookoła świata.
Russell najczęściej podróżował oczywiście po Stanach Zjednoczonych. Nie czynił tego z reguły sam, lecz z licznym sztabem ludzi, dochodzącym nierzadko do 250 osób! Akcyjne Towarzystwo Strażnica, którego był założycielem, głównym udziałowcem i dozgonnym prezesem, zapewniło mu jak widać wystarczające środki pieniężne nie tylko na opłacanie kosztownych podróży (przeważnie propagandowych), lecz mógł on także sfinansować wybitnie propagandowy film pt. "Fotodrama stworzenia", który kosztował go przeszło 300 tys. dolarów! Co więcej, "Pastora" stać było także na cotygodniowe opłacanie 2 tys. gazet za zamieszczanie jego kazania wraz z jego zdjęciem. Świadkowie Jehowy przechwalają się dzisiaj, że dzięki temu nauka Russella mogła docierać do "15 000 000 czytelników w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Afryce Południowej"! (H 561).
Russell nigdy nie żałował pieniędzy na swoją propagandę i na przykład jego pismo "Badacz Pisma św." było bezpłatnie rozrzucane w ilości 50 milionów egzemplarzy rocznie.
Podstawowym dziełem doktrynalnym Russella są jego Wykłady Pisma Świętego, opublikowane przez niego w sześciu tomach w latach 1886-1904 (siódmego i ostatniego tomu nie zdołał ukończyć). Wykłady obejmują ponad 3 tys. stron druku i miały - w zamyśle autora - zawierać całą jego naukę.
Russell napisał jeszcze parę innych mniejszych pozycji. W sumie, jeśli weźmie się pod uwagę liczne jego artykuły w "Strażnicy" i innych pismach, cały jego dorobek pisarski obejmuje około 50 tys. stron książek, broszur i artykułów.
Nauce Russella brakuje oryginalności, do czego przyznają się dzisiaj nawet przywódcy sekty. Ale w tym wypadku Brooklynowi chodzi o to, aby ze względów doktrynalnych przestano uważać Russella za założyciela nowej religii. Po zmianie nazwy w 1931 r. z Badaczy Pisma Świętego na "Świadkowie Jehowy", w sekcie obowiązuje "nowa" historia, według której pierwszym "świadkiem" na ziemi miał być już sprawiedliwy Abel!
Ks. dr Stanisław Ufniarski, najwybitniejszy u nas w przeszłości znawca sekty, tak scharakteryzował naukę Russella: "Był [Russell] eklektykiem, doktryna przezeń ułożona zasługuje na nazwę kompilacji, ułożonej z dawnych i po części zapomnianych błędnych wierzeń" [15].
O jakie wierzenia tu chodzi? Przede wszystkim Russell odrzucił objawioną w Piśmie Świętym naukę o Trójcy Świętej, a w konsekwencji odmówił boskości Jezusowi Chrystusowi, naszemu Panu i Zbawicielowi; Osobę Ducha Świętego sprowadził do pewnego rodzaju energii (mocy, siły), którą posługuje się Bóg. Następnie, idąc za adwentystami, odrzucił wiarę w istnienie piekła i obecność duszy nieśmiertelnej w człowieku.
Jeśli chodzi o życie przyszłe człowieka, błędnie odczytywał teksty święte i widział podział ludzi zbawionych na kilka kategorii: jednych kierował do życia w niebie (klasa uprzywilejowanych), innych umieszczał na ziemi przekształconej ponownie w raj (z pewnymi modyfikacjami Świadkowie Jehowy nadal trzymają się tej jego nauki; zob. p. 7 poświęcony ich wierzeniom). Co do losu ludzi złych, Russell idzie za adwentystami i skazuje ich na wieczne unicestwienie.
Centralną i najważniejszą częścią nauki Russella był opracowany przez niego tzw. Boski Plan Wieków. Widział w nim konsekwentne działanie Boga, zmierzające do uszczęśliwienia człowieka. Uczył, że Bóg realizuje ten Plan od samego początku, lecz z chwilą upadku pierwszych ludzi przebiega on pewnymi etapami, dobrze jego zdaniem widocznymi w Biblii. Szczegółowy opis tych etapów Russell przedstawił w swoich Wykładach, szczególnie w tomie pierwszym pod tym właśnie tytułem (Boski Plan Wieków) [16].
Brak elementarnego wykształcenia biblijnego sprawił, że nie tylko tom pierwszy Wykładów, lecz i pozostałe tomy odsłaniają system religijny całkowicie obcy duchowi chrześcijańskiemu. Jest to "system religijny - pisał już dawno temu ks. dr Stefan Grelewski - pełen fantazji i sprzeczności. W Wykładach niekiedy nie wiadomo, czego autor chce dowieść, na czym się opiera, cytując obok poważnych autorów wycinki z gazet, listy nieznanych pastorów. W sposobie układu dzieła, w frapujących tytułach ujawnia się Russell kupiec, który interesującymi tytułami pragnie pozyskać nabywcę" [17].
W podobnym duchu pisze też jeden ze współczesnych znawców sekty, który po dokładnym przestudiowaniu Wykładów stwierdził, że Russell "pomieszał ze sobą Stary i Nowy Testament, nie odróżnił Prawa od Łaski, czasami pisał jak żyd, innym razem jak poganin, a bardzo rzadko jak chrześcijanin" (J. A. Monroy) [18].