Świadkowie Jehowy nauczają, że głównym celem powołania Królestwa Bożego nie jest "wybawienie ludzi"(H 167), lecz "uświęcenie imienia Jehowy i utwierdzenie Jego zwierzchnictwa"(P 146).
Prawowite zwierzchnictwo Jehowy - jak głoszą - zakwestionował szatan, który zdołał przekonać pierwszych ludzi "do przyłączenia się do buntu przeciwko Bogu"(B 105). Od upadku Adama i Ewy w raju cała ludzkość jest "uwikłana w żywotną kwestię sporną"(tamże). Sekta wyjaśnia następnie, że "kwestia sporna" jest rodzajem "wyzwania", które szatan rzucił Jehowie. To wyzwanie można by sformułować następująco: "Ludzie służą Ci jedynie dlatego że coś od Ciebie dostają. Jeśli tylko dasz mi szansę, doprowadzę do tego, że wszyscy się od Ciebie odwrócą"(tamże).
Przez długie wieki Jehowa miał tylko nielicznych "świadków na rzecz Jehowy". Ale był nim już biblijny Abel, syn Adama i Ewy, który "lojalnym postępowaniem poświadczał, że (...) zwierzchnictwo Jehowy jest sprawiedliwe i słuszne"(H 13). Później Jehowa Bóg miał całą "chmurę" świadków, którą tworzyły takie osobistości jak Henoch, Noe, Abraham i inni patriarchowie ze ST, aż do przyjścia Jezusa Chrystusa, "największego świadka na rzecz Jehowy, jaki żył na ziemi"(H 13-14, 19). To właśnie Jezusem, "wybitnym głosicielem Królestwa Bożego" postanowił posłużyć się Jehowa, aby rozstrzygnąć na swoją korzyść "kwestie sporne o zasięgu wszechświatowym"(H 19, 21). "Jezus wiedział lepiej niż którykolwiek inny Izraelita, że ma być świadkiem na rzecz Jehowy"(H 19). O swojej misji świadczenia Jezus "przypomniał sobie" dokładnie podczas chrztu w Jordanie (N 12). Jezus "ujawnił" ludziom przede wszystkim imię Boże JEHOWA i "był to w gruncie rzeczy główny cel, dla którego (...) przyszedł na ziemię"(H 20). "Myślą przewodnią" Jego nauk było Królestwo Boże, ale wiedząc, że "zdoła dać świadectwo tylko niewielkiej liczbie mieszkańców [Palestyny] szkolił swych uczniów", by objęli tą działalnością cały świat (H 21). Jezus wiedział, że "świadczenie o Królestwie Bożym było najważniejszym dziełem, jakie mógł wykonywać"(tamże). Syn Boży "doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wszelkie kwestie sporne dotyczyły bezpośrednio również jego osoby"(H 22). Dotąd mógł czuć się otoczony przez Jehowę "zewsząd opieką", teraz gdy zjawił się na ziemi, Jehowa zapragnął sprawdzić, czy "zachowa [On] niezłomną lojalność" względem Niego i "czy zdoła oprzeć się Szatanowi"(tamże). Ostatecznie Jezus dowiódł, że "Szatan jest wierutnym kłamcą", a umierając ("na palu męki") "otworzył przed nami perspektywy życia wiecznego w ziemskim raju"(tamże).
Zanim jednak Jezus wstąpił do nieba, "zaznaczył, że mesjańskie Królestwo Boże zostanie ustanowione w dalekiej przyszłości"(H 24). Ustanowienie tego Królestwa uczniowie rozpoznają po "znaku", o którym mówił Jezus Apostołom na Górze Oliwnej (Mt 24, 3 n). Biblia - uczą dalej świadkowie - wskazuje na rok 1914, w którym nastąpiła inauguracja tego Królestwa, gdyż w tym czasie Jezus "objął tron w niebiańskim Królestwie" i "usunął z nieba Szatana i demonicznych aniołów"(W 94, 97). Od tego właśnie roku "Królestwo Boże już panuje"(W 99). I to Królestwo, złożone z wiernych Bogu świadków Jehowy, rozstrzygnie ostatecznie wszystkie kwestie sporne na korzyść Jehowy (stanie się to jednak dopiero podczas "drugiej próby" w raju na ziemi przy końcu tysiącletniego Królestwa Bożego; zob. B 182-183). Zanim do tego dojdzie, Jehowa Bóg już teraz posiada własną organizację na ziemi, którą jest światowa Organizacja Świadków Jehowy z siedzibą w Nowym Jorku. Do jej powstania w "czasach nowożytnych" przyczynił się Karol Russell, lecz jej pełne ujawnienie nastąpiło dopiero w 1931 roku, gdy "głosiciele Królestwa Bożego" przyjęli "wskazaną przez Boga nazwę Świadkowie Jehowy"(W 95).
Od wielu już lat głośno jest w literaturze sekty o tzw. "kwestii spornej" pomiędzy Jehową Bogiem a szatanem. Nie ulega wątpliwości, że została ona wymyślona przez Brooklyn po to, aby przesłonić, o ile całkowicie nie zastąpić chrześcijańskiej nauki o zbawczej Ofierze Jezusa Chrystusa za każdego człowieka. Zwykli członkowie sekty (z "drugich owiec") mają więc zapomnieć, że Chrystus jest ich osobistym Zbawicielem (jak już wspomnieliśmy, Jezus według nauki sekty miał "wykupić z ziemi" tylko niewielką grupkę ludzi, dokładnie 144 000; zob. P 204) i zaangażować się całym sercem w bezsensowny "spór" Jehowy Boga z szatanem. Zapewne zwykli świadkowie nie zdają sobie sprawy, że ta nauka ubliża godności i świętości Boga. Pismo św. nigdzie nie mówi o sporze szatana z Bogiem. Jest za to parę tekstów, które mówią o sporze między człowiekiem a Bogiem, np. u Izajasza czytamy: "Chodźcie i spór ze Mną wiedzcie!"(1, 18; por. Jr 2, 9). Ale u Izajasza przeczytamy też i takie słowa: "Kto się odważy toczyć spór ze Mną? Wystąpmy razem!"(50, 8). Nie przypadkowo Pismo św. określa szatana "ojcem kłamstwa"(J 8, 44). Pan Bóg, który jest samą prawdą, nie musi dochodzić swych racji wchodząc w spór z jakimkolwiek stworzeniem. Tym bardziej byłoby czymś niegodnym Boga wchodzić w spór z aniołem, który świadomie odrzucił życie w prawdzie i umie posługiwać się tylko kłamstwem. Zastanówmy się wreszcie, jaki sens miałoby wchodzenie szatana w spór z Bogiem, skoro jego los, przeklętego na zawsze stworzenia, nie może już ulec zmianie?
Ale w tym miejscu niejeden świadek Jehowy mógłby stwierdzić, że kwestie sporne dotyczą bardziej ludzi i aniołów, niż szatana i jego zastępów demonów. Istotnie, jak już zaznaczyliśmy wyżej, każdy człowiek jest "uwikłany w żywotną kwestię sporną" i musi, tak jak Jezus, rozstrzygnąć w swoim życiu czy uznaje zwierzchnictwo Jehowy Boga, czy popiera bunt szatana i poddaje się jego władzy (por. B 109). Również aniołowie, którzy nie przyłączyli się do buntu szatana, stoją przed kolejnym wyzwaniem. Szatan i w ich umysłach zasiał zwątpienie, gdy "to wszystko obserwowali", co stało się w raju, tzn. gdy byli świadkami upadku Adama i Ewy i "chełpienia się" z tego powodu szatana przed Bogiem (B 20). Z dalszej relacji świadków Jehowy - jak zwykle dobrze poinformowanych - dowiadujemy się, że aniołowie, dotąd zapewne bezgranicznie ufający Bogu, poważnie potraktowali wyzwanie i roszczenia szatana. W tej sytuacji Jehowa nie mógł już dłużej pozwolić sobie na to, aby te wątpliwości "w dalszym ciągu zaprzątały umysły aniołów" i przyjął to wyzwanie szatana! (B 109).
Przypomnijmy, że autorem "kwestii spornych" był Rutherford, drugi prezydent sekty. Następca Russella wyznał, że swoje nauki zawdzięcza duchowi, którego Bóg wysłał do niego z jednej z gwiazd należącej do gromady Plejad. W 1935 r. Rutherford oświadczył na jednym z kongresów sekty, że zamierzeniem Jehowy "nie jest wybawienie ludzi, lecz usprawiedliwienie Jego imienia", czyli rozstrzygnięcie kwestii spornej (H 167). Cała ta nauka przypomina bardzo historię jakiegoś ziemskiego władcy, który poczuł się zagrożony na swym tronie z powodu buntu części swoich poddanych. Aby zażegnać rozpad swego królestwa, podejmuje działania, które doprowadzą w końcu do zniszczenia przeciwników i odzyskania kontroli w swoim państwie. Również Jehowa, Bóg świadków Jehowy, posiada swój tron na którejś gwieździe w gwiazdozbiorze Byka (Rutherford) i stale siedzi na nim (może siedzieć, ponieważ ma "ciało"; B 37). Chociaż siedzi On nieporuszony na swym tronie, to jednak stara się bacznie śledzić, co się dzieje "w każdym zakątku wszechświata"(tamże). Ale w jaki sposób Jehowa może kontrolować wszechświat bez potrzeby poruszania się po nim, tzn. bez przemieszczania się Jego "cielesnej obecności"? Jest to możliwe - wyjaśniają świadkowie Jehowy - ponieważ dysponuje On "duchem świętym", czyli "niewidzialną czynną mocą"(tamże). Jeżeli więc Jehowa "chce coś zrobić, nawet bardzo daleko" we wszechświecie, kieruje tam swą "czynną moc"(tamże). Należy sądzić, że w kontrolowaniu wszechświata Jehowa korzysta z pomocy swych lojalnych sług, czyli aniołów. Nie dziwi więc, że w takim królestwie Jehowy, szatan i jego demony mogli spokojnie egzystować aż do roku 1914, w którym zostali oni zrzuceni (po przegranej "bitwie w niebie" z archaniołem Michałem) w "pobliże ziemi"(W 94). Otrzymujący objawienia Rutherford informował świadków Jehowy, że do 1914 roku "Diabeł wykonywał nieograniczoną władzę zarówno w niebie, jak i nad narodami ziemskimi"! (Rząd, s. 199).
Wspomnieliśmy już, że w nauce sekty Jezus Chrystus uważany jest za jednego z wielu tylko "świadków" Jehowy ("świadków na rzecz Jehowy"), jakkolwiek najwybitniejszego (P 348; H 19). Jest to oczywiście nauka, która pragnie usunąć w cień niepowtarzalną godność Tego, którego Pismo św. nazywa "Jednorodzonym" Synem Bożym, "Jednorodzonym Bogiem"(J 1, 14.18) i któremu należy się cześć na równi z Bogiem Ojcem (J 5,23). Głównym też celem przyjścia na świat Syna Bożego nie było, jak chcą świadkowie, "ujawnienie" ludziom imienia Bożego "Jehowa"(imię Jahwe, które jest jego poprawną formą, było dobrze znane Żydom w czasach na długo przed przyjściem Chrystusa, np. w ST występuje ok. 7 tys. razy), lecz dokonanie dzieła zbawienia człowieka (zob. Mt 1,21; Łk 1, 30-32; Tt 3, 3-7). To odkupieńcza śmierć Zbawiciela na krzyżu, a nie "świadczenie o Królestwie Bożym" na wzór innych "świadków", było "najważniejszym dziełem" naszego Pana. Również wymyślony przez Brooklyn egzamin "lojalności" Chrystusa względem Boga, podczas Jego pobytu na ziemi, świadczy tylko o braku wiary kierownictwa sekty w świętość i nieskazitelność Syna Bożego (por. Łk 3, 22).
Zauważmy również, że po śmierci Jezusa i Apostołów, świadkowie Jehowy nie są w stanie wskazać swych kontynuatorów w dziele "świadczenia" i to aż do drugiej połowy XIX w., a więc gdy zjawił się Russell i jego "badacze". Świadkowie są tego świadomi i dlatego uczą, że w ciągu tych kilkunastu wieków po "wielkim odstępstwie" Kościoła (zaczęło się pod koniec I w.) żyli wprawdzie "ludzie miłujący prawdę"(Wiklif i inni), ale "o żadnym z nich nie możemy z całym przekonaniem powiedzieć, że był członkiem 'pszenicy' z przypowieści Jezusa", czyli że był świadkiem Jehowy! (H 44). Czy nie jest to co najmniej dziwne, że Jehowa mógł mieć przez tysiące lat (od Abla do Chrystusa) całe "'chmury' przedchrześcijańskich świadków"(H 18), ale już w kilkadziesiąt lat po chwalebnej śmierci Jezusa "świadkowie" Jehowy całkowicie zniknęli z powierzchni ziemi, i to na kilkanaście wieków? "Świadków" Jehowy "wskrzesił" dopiero Rutherford w 1931 r.(ciekawe jakby zachował się Russell, gdyby pod koniec życia dowiedział się, że nie jest "badaczem" Pisma św. tylko "świadkiem Jehowy"!). Idąc tropem nauki sekty należy stwierdzić, że właściwie na niewiele zdało się "świadczenie" Jezusa, "największego świadka Jehowy" jaki żył na ziemi i Jego męczeńska śmierć (zdołał "wykupić" z ziemi, czyli wysłużyć całkowitą pewność zbawienia grupie zaledwie 144 000 "namaszczonych" świadków). To samo możemy powiedzieć o ofiarnej działalności i męczeńskiej śmierci "dla imienia Jezus" wszystkich prawie Apostołów. A co powiedzieć o zbudowanym na Apostole Piotrze Kościele, którego "bramy piekielne" miały nigdy nie pokonać (Mt 16, 18)? Skończyło się na "wielkim odstępstwie"! Po wyraźnym fiasku misji Syna Bożego, Jehowie Bogu nie pozostało już nic innego, jak tylko "zmodyfiko-wać" swoje plany (por. B 126) i samemu wkroczyć do akcji. Tak doszło w 1931 roku (z inicjatywy prezydenta Rutherforda) do powstania elitarnej i mocno zdyscyplinowanej "organizacji Jehowy" (P 223), czyli "ogólnoświatowej społeczności (organizacji)" Świadków Jehowy z siedzibą w Brooklynie w Stanach Zjednoczonych (W 159; por. P 344-354). Jak zapewniają przywódcy sekty, ta "widzialna organizacja Boża", kierowana "w sposób teokratyczny", jako jedyna "przetrwa szybko nadciągający "wielki ucisk" (związany z Armagedonem) i rozstrzygnie pomyślnie na korzyść Jehowy wszystkie kwestie sporne, podniesione przez szatana w raju (B 195, 255; W 182-190).