Świadkowie Jehowy realizm Królestwa Bożego widzą na podobieństwo odrodzonego "królestwa izraelskiego", którego władcy zasiadali na "tronie Jehowy"(dają tutaj porównanie z domem, który chociaż został spalony, będzie nie tylko "odnowiony", ale - jak zapewniają - będzie on wyglądał nawet "lepiej niż poprzednio"; W 92). To odrodzone i odnowione Królestwo będzie zatem kontynuacją królestwa żydowskiego, ponieważ Jezus, "Król" z "królewskiego rodu wywodzącego się od Judy", położył już "fundament mesjańskiego Królestwa Bożego" z chwilą "powołania apostołów"(W 93). Apostołowie byli więc "pierwszymi z grona 144 000 niebiańskich współkrólów Jezusa Chrystusa", których zobowiązał On do "świadczenia" o Królestwie wszystkim narodom (W 93). Wiernymi kontynuatorami tej misji "na niebywałą skalę" są świadkowie Jehowy, których głoszenie o "Królestwie obejmuje między innymi wielki program wychowawczy": przekonywanie ludzi, aby podporządkowali się "prawom i zasadom Królestwa Bożego", będących rękojmią "pokoju i jedności", których "nie potrafią zapewnić rządy ludzkie. Wszystko to jest - konkludują przywódcy sekty w Brooklynie - widocznym dowodem realności Królestwa Bożego" (W 93-94).
Jak można zauważyć, świadkowie Jehowy bardzo mocno podkreślają realność głoszonego przez siebie Królestwa Bożego, które identyfikują przede wszystkim z "rzeczywistym rządem", a nie - jak piszą - jakimś stanem serca ludzkiego", jak chcieliby inni, zapewne chrześcijanie (por. P 144). I tak tekst Łk 17, 21, w którym Jezus zapewnia faryzeuszy, że Królestwo Boże jest już pośród nich ("Królestwo Boże pośród was jest"), tłumaczą w ten sposób, że słowa "pośród was" odnoszą tylko do Jezusa, jako jego jedynego reprezentanta. Na inaugurację tego Królestwa trzeba będzie bowiem zaczekać do roku 1914, aby mógł zostać utworzony w niebie "niebiański rząd" "namaszczonych" świadków Jehowy (P 70).
Porównywanie, czy raczej utożsamianie Królestwa Bożego z odrodzonym w przyszłości królestwem izraelskim("odnowionym domem") potwierdza jeszcze wyraźniej prawdę, że świadkowie Jehowy nie są nawet sektą chrześcijańską (sekta ta wyrosła wprawdzie z chrześcijańskiego ruchu adwentystycznego, jednak jej przywódcy bardzo szybko odrzucili fundamentalne nauki chrześcijańskie). Nic więc dziwnego, że przed kilkunastu laty w Wiedniu "przedstawiciele Kościoła katolickiego, prawosławnego i ewangelickiego wydali oświadczenie, że świadków Jehowy należy uznać za sektę żydowską, a nie chrześcijańską" [2].
W najnowszym podręczniku wiary (W) i w innych publikacjach, sekta z wielką łatwością "przeskakuje" kilkanaście wieków - od czasów "świadczenia" o Królestwie Bożym przez Apostołów do ich własnej głosicielskiej działalności w XX w., rozpoczętej pod szyldem "Świadków Jehowy"(nową nazwę sekcie nadał w 1931 r. prezydent Rutherford). Przywódcy sekty w Brooklynie nie chcą, jak widać, dostrzec roli Kościoła w "świadczeniu" o Królestwie Bożym, założonym przecież przez Syna Bożego, Jezusa Chrystusa (Mt 16,18), "największego świadka Jehowy"! (P 348).Brooklyn każe więc wierzyć swoim członkom, że Kościół popadł w "wielkie odstępstwo" i to już pod koniec I w., a więc w zaledwie kilkadziesiąt lat po śmierci Jezusa i gdy żył zapewne jeszcze św. Jan Apostoł! "Dowodem" tego odstępstwa miały być ich zdaniem "pogańskie nauki", które wtargnęły do Kościoła, wśród których najważniejszymi są: nauka o Trójcy Świętej, nieśmiertelności duszy i piekle (por. H 33-38).
Jak już zaznaczyliśmy, świadkowie Jehowy uważają Apostołów za "pierwszych z grona 144 000 niebiańskich współkrólów Jezusa Chrystusa" w przyszłym niebiańskim rządzie dla mieszkańców rajskiej ziemi (W 93; por. P 145). Bezpodstawność i niebiblijność tej nauki łatwo wykażemy, gdy wyjaśnimy znaczenie liczby 144 000. W Apokalipsie św. Jana, skąd liczba ta pochodzi, występuje wyjątkowo dużo różnych liczb i tajemniczych obrazów, które wymagają właściwej interpretacji. Jest to charakterystyczne dla rodzaju literackiego, jakim jest apokaliptyka. Nie jest też sprawą łatwą poprawne ich odczytanie. Wiadomo np., że "wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów" jest symbolem szatana - "władcy tego świata" (Ap 12, 3; por. 12, 9; J 12, 31; 14, 30; 16, 11).
Jest zrozumiałe, że użytych w tym przykładzie liczb ("siedem", dziesięć") i takich wyrażeń jak "głowy" i "rogi" w odniesieniu do szatana, nie należy brać dosłownie tylko symbolicznie, np. róg uważa się za symbol mocy. W innym miejscu Apokalipsy przeczytamy o Chrystusie, że "z Jego ust wychodził miecz obosieczny ostry"(1, 16). Miecz jest tu symbolem najpierw słowa Bożego (por. 2, 16), następnie królewskiej godności Jezusa, Władcy i Sędziego (por. 19,15; J 12, 48). Zresztą sama Apokalipsa podpowiada, że tych liczb i obrazów nie należy przyjmować dosłownie, kiedy wyjaśnia: "siedem gwiazd - to są Aniołowie siedmiu Kościołów, a siedem świeczników - to jest siedem Kościołów"(1, 20).
Jak zatem należy rozumieć apokaliptyczną liczbę 144 000 ? Bibliści są zgodni, że liczba ta oznacza "Nowego Izraela", czyli nowy Lud Boży (Kościół), który należy identyfikować z "wielkim tłumem" zbawionych (zob. Ap 7, 9; 19, 1.6). Ten nowy Lud Boży ma też jakby swoich patriarchów (na wzór Izraela ze ST), którymi jest dwunastu Apostołów. Św. Jan wylicza z każdego pokolenia Izraela 12 000, które w sumie dają liczbę 144 000 (Ap 7, 4-8). Gdyby więc wziąć dosłownie ten tekst z Apokalipsy, wynikałoby z niego, że liczba ta dotyczy wyłącznie rodowitych Żydów i musiałoby w tym gronie zabraknąć miejsca dla świadków Jehowy! Aby jakoś wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji, sekta interpretuje ten tekst i symbolicznie (nie chodzi tu o rodowitych Żydów) i dosłownie (musi być tylko 144 000 ludzi, którzy znajdą się w niebie). Jest to jeden z wielu przykładów, jak można manipulować tekstami świętymi, aby mówiły one tylko to, czego ktoś sobie zażyczył. Wyjaśnijmy więc, że liczba 12 oznacza w apokaliptyce doskonałość, zaś liczba 1 000 jest symbolem "ogromnej ilości". Zatem liczba 144 000, która jest sumą wszystkich pokoleń "Nowego Izraela"(12 x 12 000) albo wynikiem podniesienia do kwadratu liczby 12 pokoleń tego nowego Ludu Bożego (liczba 144 "wyraża doskonały stan Ludu Bożego") i pomnożona przez 1000 wyobraża "zastęp [ludzi] nie do ogarnięcia, symbolizujący niesłychane bogactwo i hojność zbawienia"*. Właśnie tym "zastępem nie do ogarnięcia" jest wspomniany wcześniej "wielki tłum", które to określenie świadkowie Jehowy rezerwują wyłącznie dla siebie, tj. dla "drugich owiec", przyszłych mieszkańców rajskiej ziemi (por. H 166-167). Innymi słowy, liczba 144 000 symbolizuje pełnię zbawionych - owoc odkupieńczego dzieła Chrystusa.
Przypomnijmy jeszcze, że nowy Lud Boży ("Izrael Boży") nie składa się już tylko z Żydów, lecz również z nawróconych pogan (Ga 6, 16; por. Rz 2, 28-29; Ga 3, 26-29; 4, 6-7). Natomiast wyliczenie przez św. Jana wszystkich pokoleń Izraela (Ap 7, 4-8) ma zaświadczyć, że Bóg wypełnia wszystkie swe obietnice, które dał kiedyś narodowi wybranemu przez proroków. Wszystkie te obietnice Bóg zrealizował już w swoim Synu, Jezusie Chrystusie. Każdy więc, kto wezwie Jego [Jezusa] imienia będzie zbawiony (Rz 10, 12-13; por. 10, 9) i, jako członek "wielkiego tłumu" odkupionych, stanie kiedyś "przed tronem [Boga] i przed Barankiem" w niebie (Ap 7, 9; por. 3, 21; 4, 2).
Świadkowie Jehowy uczą, że Jezus myślał o 144 000 wybranych do życia w niebie, gdy mówił o "małej trzódce"(Łk 12, 32). Ale każdy nieuprzedzony czytelnik Ewangelii łatwo domyśli się, że wypowiedź Jezusa dotyczy Apostołów (do nich zostały skierowane te słowa Jezusa; w. 20) i nawiązuje bezpośrednio do skromnego i niepozornego początku Jego dzieła, tj, budowania Królestwa Bożego na ziemi, którego zewnętrznym wyrazem będzie Kościół (Mt 16,18). Rzeczywiście, Jezus rozpoczął swoje dzieło na ziemi od powołania grupki dwunastu uczniów, wybranych raczej z ludzi prostych (prawie wszyscy byli zwykłymi rybakami). Niektóre przypowieści Jezusa o Królestwie Bożym, np. o ziarnku gorczycy i zaczynie (Mt 13, 31-32), doskonale uzasadniają słowa Jezusa, wypowiedziane do pierwszych uczniów: "Nie bój się, mała trzódko..."(Łk 12, 32). Tymi słowami Jezus pragnął najwyraźniej dodać im wiary i odwagi oraz zapewnić, że dzieło, w którym uczestniczą, jest dziełem Bożym, które musi się spełnić pomimo prześladowań ze strony świata (zob. J 15, 20). Przed swym odejściem do Ojca, Jezus zleca Apostołom misję głoszenia Dobrej Nowiny o zbawieniu "wszystkim narodom" (Mt 28, 19). Mieli oni "czynić uczniów ze wszystkich narodów"(wg tłum. dosłownego), ale świadkowie Jehowy tę wypowiedź Jezusa sfałszowali przez dodanie do niej słów "z ludzi". Ten "dodatek" do Biblii w tłumaczeniu sekty (tzw. "Przekładu Nowego Świata") posłużył kierownictwu w Brooklynie do uzasadnienia dosłownego rozumienia liczby 144 000 i usprawiedliwienia niewielkiej liczebności członków sekty w świecie (ok. 5,6 miliona osób).
Tak więc według poprawnej interpretacji tekstu Łk 12, 34, którą przedstawiliśmy wyżej, z owej "małej trzódki" uczniów Chrystusa, pierwszych członków Kościoła, powstał w ciągu wieków i dalej wzrasta "wielki tłum" wiernych, których - jak to widział w prorockiej wizji św. Jan - nikt nie będzie już mógł policzyć (Ap 7,9; 19, 1.6). Tymczasem zauważmy, że przywódcy sekty w Brooklynie potrafią podać dokładnie nie tylko liczbę własnych członków, ale i ilość godzin, którą każdy z nich poświęcił na głoszenie od domu do domu, nie mówiąc już o ilości rozprowadzonej literatury sekty (każdy świadek systematycznie składa dokładne sprawozdanie ze swej głosicielskiej działalności). Każdego roku Brooklyn zamieszcza w pierwszym numerze styczniowym "Strażnicy" wielostronicowe "Sprawozdanie z działalności Świadków Jehowy na całym świecie". Na przykład w Sprawozdaniu z "roku służbowego 1997" czytamy, że świadkowie Jehowy poświęcili na głoszenie 1 179 735 841 godzin, z których na Polskę przypadło 16 742 761.