Stowarzyszenie Effatha - sekty, zagrożenia wiary, apologetyka
www.effatha-org.7m.pl
Jan Paweł II o sektach

  • Ciekawe artykuły

  • Szukasz informacji o sektach?

  • Chcesz wiedzieć co zagraża Twojej wierze?

  • Nie wiesz jak bronić swojej wiary?

  • Potrzebujesz pomocy?

  • Chcesz nam pomóc?

  • Oświadczenie Ośrodków Informacji d/s sekt i NRR w sprawie działań p. Ryszarda Nowaka

  • Szukasz odpowiedniej literatury?

  • Wstecz

    KIM BĘDZIESZ W NAJBLIŻSZYM WCIELENIU?

    Rzecz o reinkarnacji

    ... nic nie przeczytałem. Moja wiedza ogranicza się do tego, czego nauczyłem się do czternastego roku życia. (...) Wszelkie możliwe studia odbywałem w poprzednich żywotach, i mam ich dość.
    Ramana Maharishi (1879 - 1950)

    Może się to komuś podobać lub nie, ale świat idei, filozofii czy religii, zamykany w symbolach i znakach, coraz częściej stawiany jest w sklepie z napisem "Wyprzedaż". Ostatnio przybiera wręcz postać gadżetów jednorazowego użytku. W ezoterycznych salonach handlowych Paryża, Londynu czy Warszawy z łatwością można kupić prezenty w kształcie hinduskich czy buddyjskich mistycznych znaków i duchowych wtajemniczeń. Zamienianie dorobku religijno-duchowego orientu na towar staje się z pewnością jedną z bardziej dochodowych dziedzin. Poczynając od wyrobów zabawkarskich, przez kursy jogi dla biegłych księgowych, po kontrowersyjne praktyki tantrycznych rytuałów Nikomu specjalnie nie przeszkadza, jak powiada Stanisław Tokarski w książce Orient i subkultury, że amerykański guruizm ma się tak do hinduizmu, jak indyjski guru w dolinie Gangesu do fakira.*

    Samozwańczy prorocy międzynarodowych sieci jogicznych komun czy indyjskich aśramów miłości, lansujący "transcendencję seksu", byli oskarżani o przemoc, nadużycia podatkowe czy wyłudzanie odszkodowań. Nie znajdując poklasku w rodzimych stronach wędrowali po świecie, najchętniej zatrzymując się na Zachodzie. Tam dorabiali się fortun, stając się kimś w rodzaju półbogów. Za przykład mogą posłużyć wielkie kariery twórcy systemu "dynamicznej medytacji" Mohana Rajneesha, założyciela Towarzystwa Świadomości Kriszny Bhaktivedanty Prabhupady, czy twórcy medytacji transcendentalnej Mahariszi Mahesh Yogiego.

    W tym szaleństwie jest metoda. Wszystko staje się możliwe. Wschód staje się Zachodem, a Zachód Wschodem, Ganges "płynie na Zachód" jak w książce EIIwooda ("Ganges Flows to the West"), techniki tantry łączą się z psychoanalizą. Ameryka staje się dla guru ziemią obiecaną, a drapacze chmur w Nowym Jorku "Himalajami Zachodu". Możliwa jest również parada nonsensów, zmieniająca świętość w psychodramę. **

    W Rishikesh u podnóży Himalajów, notabene miejscu, z którego wyszedł Maharishi ze swoją misją na Zachód, w pobliżu neohinduistycznego aśramu Shivananda Nagar, na zboczu góry widniały przez wiele lat napisy reklamujące "Instant Samadhi", niczym najnowszy gatunek kawy. W innych miejscach, choćby w Delhi, jaskrawe reklamy obiecują "Siłę męską w 24 godziny" - to oczywiście dzięki specjalnym ćwiczeniom jogi. Hindusi sami zauważyli, że ich praktyki religijne są cennym towarem eksportowym. Że zawierają coś, co w świecie Zachodu może przynieść niektórym pieniądze, dostatek, a nawet rząd dusz. Wyciągnęli więc z tego faktu aż nazbyt właściwe wnioski.

    Choć na przybyszów zza oceanu, spragnionych oświecenia niczym korzystnej formy najnowszego modelu auta, nie potrafią inaczej patrzeć, jak tylko z lekceważeniem. Dostarczają im jednak potrzebnych akcesoriów. Najczęściej są to stroje, mantry, ćwiczenia, lektury, kursy, medytacje. Prawdziwi nauczyciele są jednak spokojni o swoje świętości. Tego, co najważniejsze, i tak nie da się sprzedać.

    Mistykę przekształcono w technikę.

    Skrajnie uproszczona mantrajoga Maharishiego przypomina taśmę produkcyjną w zakładach Forda. Wystarczy zapłacić, by zyskać w efekcie produkt finalny. Mantrę należy powtarzać dwa razy dziennie po 20 minut. To droga geniuszów. ***

    Jak się okazało, skutecznie przyciągnęła do Indii idoli świata Zachodu. Zespół The Beatles pobierał duchowe kuracje u swego guru. Ich fascynacja muzyką i filozofią Hindusów zaowocowała m.in. śpiewankami - przebojami w rodzaju Hare Krishna Mantra. Na kursy medytacji transcendentalnej zapisywali się też w latach 60. i 70. członkowie zespołu Beach Boys, Donovan, Mia Farrow, Shirley MacLaine. Rzesze zwolenników znalazł guru Vivekananda, wskazujący Zachodowi wedyjską drogę zbawienia, duchowy cudotwórca Satya Sai Baba czy Prabhat Ranjana Sarkar - założyciel neohinduskiej sekty Ananda Margi. Jego organizacja, wielokrotnie wchodząca w kolizje z prawem, zdelegalizowana została przez rząd indyjski w 1975 roku. Sam Sarkar, oskarżany o rytualne mordy i wykorzystywanie seksualne nieletnich, znalazł szybko uczniów w Ameryce. Do dziś jego nauka i filie jego organizacji krzewiące idee powszechnego braterstwa i duchowego wzrostu ludzkości służą za inspirację nowym misjom orientalnym.

    Włączając w planetarny obieg kultury religijną tradycję Indii, Zachód pozbawił buddyzm i hinduizm właściwego im kontekstu społecznego i zredukował do własnych potrzeb. W zbiorze kilkuset sloganów i praktyk duchowych pozostawiono jednak pojęcie, które je spaja - reinkarnację. Jako "zapomniana tradycja duchowa Zachodu", wędrówka dusz ma się stać jednym z kluczowych elementów Nowej Cywilizacji.

    Pojęcie powtórnych narodzin w cywilizacji indyjskiej pojawiło się ok. VII w. przed Chrystusem. Teorię samsary (koła wcieleń) przedstawiono po raz pierwszy w Upaniszadach. Inny utwór, epos narodowy Hindusów Ramajana, dał opis duszy, która przedostała się do nieba jako ogień ofiarny, a stamtąd wraz z deszczem powróciła na ziemię. Najpopularniejsza na Zachodzie Bhagawadgita w ten sposób ujmuje wędrówkę dusz: Tak jak człowiek, porzuciwszy stare szaty sięga po inne, nowe, tak i ten, kto zamieszkuje ciało, porzuciwszy stare, wstępuje w inne, nowe ciała (II,12; tłum. J. Sachse).

    Z reinkarnacją wiąże się prawo "dharmy", czyli porządku społecznego i ustalonych w nim norm. Odrębna dharma przewidziana jest dla każdego z pięciu indyjskich stanów społecznych. Egzystencja doczesna jest czymś w rodzaju uwięzienia Absolutu w ludzkim ciele. Jego ciągłe powielanie w różnych bytach ma ostatecznie doprowadzić do uwolnienia z konieczności powrotu na ziemię. Prawo wcieleń obowiązuje również postaci bogów. Nawet najdłużej żyjący nie są wieczni. Prawu ciągłej ewolucji podlega również świat, który dojrzewa, niszczeje, w końcu dobiega kresu i ulega degradacji. By znów odrodzić się.

    Jednostki indyjskiego czasu dzielą się na jugi. Każdy nowy kosmos trwa cztery eony. Obecnie, zgodnie z hinduistyczną doktryną, trwa okres najkrótszy, kali - jugi, czasu ciemności i rozprężenia, który ma zakończyć się ogólnym rozpadem. Tak pojmowana cykliczność czasu odrzuca właściwie pojęcie historii jako takiej i możliwości wpływu na swój los. Można jedynie zanurzyć się w świecie i prawach jego przemian; przechodzić z jednej egzystencji w drugą, zgodnie z prawem przyczyny i skutku (prawo karmana).

    Teoria wędrówki dusz była znana także w świecie Zachodu.

    Bytem już chłopcem i dziewczęciem, krzakiem i ptakiem i niemą rybą z głębi mórz mówił już w V w. przed Chr. Empedokles. Pojęcie reinkarnacji pojawia się przede wszystkim u Platona i w grecko-egipskich pismach ezoterycznych. Nawiązywali do niego manichejczycy, a w średniowieczu sekty katarów i albigensów. W zachodniej Europie ideę niekończących się wcieleń duszy przyjmowali m.in. różokrzyżowcy i kabaliści. Idee te inspirowały też europejskich filozofów i poetów. Wśród nich choćby Goethego, Heinego, Thoreau, Schopenhauera. Dla Zachodu doktryna wcieleń była jednak bardziej fascynacją, umysłową zabawą niż czymś na serio. Spekulacje o następnych narodzinach miały smak przygody i zgłębiania tajemniczego świata bogów, obcych sił i niebezpieczeństw.

    Współczesne fascynacje Zachodu ideą reinkarnacji biorą początek przede wszystkim z nauk teozofów, zapoczątkowanych w drugiej połowie XIX wieku przez Helenę Bławatską. Założone przez nią w 1875 roku w USA Towarzystwo Teozoficzne głosiło różne twierdzenia filozoficzno - religijne przede wszystkim w oparciu o hinduizm, zasady neoplatońskie, połączone z filozofią gnostyków i średniowiecznym ezoteryzmem. Teozofia głosiła przede wszystkim odnowę hinduizmu, a w idei reinkarnacji postulowała budowę nowej mentalności, zdolnej zrewolucjonizować myślenie Zachodu.

    Reinkarnacja jest jednak niepodzielnie związana z cywilizacją indyjską

    Doktryna o wędrówce dusz jest rusztowaniem, na którym wspierają się wszystkie elementy hinduskich wierzeń. Dotyczy to rytuału, zwyczajów, etyki, filozofii i całego sposobu życia. Samsara niesie ze sobą skomplikowaną i obcą umysłowości europejskiej metafizykę, kosmogonię, doktryny o technikach i praktykach duchowych. Samsara zostaje przerwana tylko wówczas, gdy przez oświecenie (samadhi) wyrywamy się ze świata iluzji. Wtedy egzystencja doczesna przestaje być więzieniem i nieszczęściem. Sprawą zbywaną milczeniem jest także strona życia społecznego Hindusów. Nierówności społeczne, na których opiera się system kastowy, tradycja indyjska uzasadnia nieodwołalnym działaniem prawa karmana. Drastyczne przejawy segregacji kastowej są bardzo dalekie od obrazu idyllicznych Indii, przywożonego do Europy czy Ameryki przez założycieli jogicznych misji.

    Niepokojący jest więc fakt, iż Zachód usiłuje coraz częściej zastępować swoją kulturę i religię wyrwanymi z kontekstu fragmentami indyjskiej metafizyki i kosmologii.

    Próbuje w oparciu o nie tworzyć nową antropologię, medycynę, filozofię i pedagogikę. Na tej bazie powstaje już nie tylko "metempsychiczna" kultura masowa, ale wyrastają wysublimowane naukowe (pseudonaukowe?) teorie. Można wątpić, czy te karkołomne konstrukcje staną się rzeczywiście ocaleniem dla Zachodu. Może bardziej prawdopodobne jest, że powolne i pozornie niewidoczne rugowanie sposobów myślenia i życia płynącego z formacji judeochrześcijańskiej da się odczytać raczej jako symptom zapaści kulturowej Zachodu i nowych niebezpieczeństw?

    Za przykład mogą tu posłużyć choćby działania Kościoła Scjentologicznego. Organizacja, założona w latach 50. przez R.L. Hubbarda w USA, posiłkuje się w sposób wybiórczy prawdami hinduizmu i buddyzmu. Wiele pojęć zaczerpniętych z wymienionych systemów jej twórca zaopatrzył w nową terminologię. W sposób zaskakujący wykorzystał też do swoich potrzeb naukę o reinkarnacji.

    Według nauki Kościoła Scjentologicznego thetan, duch ludzki znajdujący się w dolnej części czaszki, może być dowolnie oddzielony od ciała i umysłu. Musi być wydobyty na zewnątrz i ulokowany w pobliżu, tak by ciało mogło nim rządzić w sposób świadomy. Thetan ma moc zmiany kształtu ciała, może zmniejszyć lub zwiększyć jego wagę. Może ciało skopiować, porazić swoją mocą lub spowodować czyjąś śmierć. Potrafi przemieszczać przedmioty materialne oraz przenosić się z olbrzymią prędkością (chodzi tu o elementy magii, w buddyzmie tantrycznym zwane "siddhi", czyli "moce"). Thetan nie może umrzeć i podlega nieustannym reinkarnacjom.

    Wcielenia dokonują się na Ziemi albo na innej planecie.

    Każda jednostka doświadcza wielu wcieleń w różnych ciałach. Dla wszystkich wspólny jest duch, czyli byt thetaniczny. Zdaniem Hubbarda, thetan łączy się z przeznaczonym mu ciałem tuż przed jego narodzinami. Może zdarzyć się, że dwa thetany będą chciały połączyć się z tym samym ciałem. W chwili śmierci thetan opuszcza ciało i przenosi się w przestrzeń "międzyżyciową", gdzie otrzymuje "szczepionkę zapomnienia". Tutaj przebywa do chwili kolejnego wysłania. Dla większości thetanów miejscem oczekiwania na wcielenie jest planeta Mars. Zajmujące, prawda?

    Nie od razu jednak zwolennicy Hubbarda poznają te "rewelacje". Wcześniej poddają się np. testom, które mają wyeliminować kompleksy i blokady (oczyścić umysł), uniemożliwiające korzystanie z radości życia. Zdaniem Hubbarda, blokady te powodują znalezienie się umysłu w stanie przypominającym komputer w chwili tzw. zawieszenia. Bolesne zapisy i niemiłe doznania należy więc "wymazać". Znikną wtedy tzw. engramy, czyli energetyczne obrazy, które blokowały prawidłowy odbiór rzeczywistości. Odpłyną nadmierne emocje i uczucia. Liczyć się będzie tylko panowanie nad sobą oraz dążenie wszelkimi sposobami do rozszerzania swojej siły i mocy.

    W Polsce zwolennicy Hubbarda i jego dianetyki nie prowadzą oficjalnej działalności. Jednak i u nas możemy spotkać się z ogłoszeniami o kursach, których cel dziwnie przypominają założenia terapii scjentologicznej. Anons w jednym z pism informuje, że organizowane są warsztaty, których zadaniem jest usunięcie kompleksów, bloków i negatywnych stereotypów postępowania. Kompleksy te, jak pisze autor notki, są następstwem urazu psychicznego przeżytego w przeszłości. Mogą "pasożytować" na psychice przez długie dziesięciolecia, pozbawiając sił i woli, popychając do czynów wpływających destrukcyjnie również na otoczenie. Proponowany sposób przepracowywania bloków karmicznych i urazów jest przystosowany do psychiki współczesnego człowieka. A uraz rozpatrywany jest jak nowotwór w biopolu, pasożytujący na psychice i zabierający energię życiową. Do likwidowania bloków mają być stosowane tajemne znaki magiczne Huny magia, laya jogi oraz specjalne mandale.

    Doktryna o migracji duszy zawarta jest w wielu propozycjach ćwiczeń i systemów tzw. psychologii alternatywnej. Jednak podczas kursów neurolingwistycznego programowania, doskonalenia umysłu metodą Silvy, synchronizacji półkulowej, wizualizacji czy regresingu ich uczestnik niełatwo odnajdzie doktrynę o reinkarnacji. Przyozdobione pseudonaukową terminologią wielkim powodzeniem cieszą się kursy i seminaria z zakresu psychologii transpersonalnej, radiestezji czy rebirthingu. Ich uczestnicy najpierw dowiadują się, że czyny nie są ani dobre, ani złe. Że duch ludzki, który przebył szereg wcieleń w obu płciach na przemian, rodzi się w nowych ciałach, męskich lub kobiecych.

    Teoria reinkarnacji w sposób bardzo prosty, zresztą jak wiele innych spraw, tłumaczy problemy związane z transwestytyzmem czy homoseksualizmem. Ponad człowiekiem i jego odczuciami nie ma żadnych praw obiektywnych. Ciąg wcieleń prowadzi do samozbawienia. Według tradycji tybetańskiej, reinkarnacja następuje w rok, do dwóch, od chwili śmierci wcielającego się. Według innych koncepcji, na kolejne wcielenie można czekać wiele setek lat. Człowiek skazany jest na nieustanne pojawianie się w innym czasie, mieście, domu, rodzinie.

    Metempsychoza dopuszcza wcielanie się duszy w kamień, roślinę, zwierzę, a także w postacie demonów i bóstw. Oznacza to, że świadomość ludzka, podobnie jak materia, ulega prawu doskonalenia się i ewolucji. Tych rewelacji w żaden sposób nie potwierdza współczesna antropologia ani żadna inna dyscyplina nauki.

    Nie przeszkadza to jednak, by "prawdy" te przyjmowały coraz większe rzesze racjonalnych Europejczyków.

    Badania socjologiczne, przeprowadzone w 1993 r. w skali całego kontynentu pod względem religijności w Europie przez European Value System Study Group (EVS), wykazały , iż kraje, gdzie najczęściej przyjmuje się reinkarnację, to: Islandia 32 proc., Polska 32 proc., Płn. Irlandia 30 proc., Francja 24 proc., Wlk. Bryt. 24 proc., Włochy 22 proc., Węgry 21 proc., Bułgaria 21 proc., Hiszpania 20 proc., Niemcy 19 proc., Irlandia 19 proc., Szwecja 17 proc., Słowacja 16 proc., Holandia 15 oraz Dania 15 proc. Prognozy EVS przewidują , że w 2000 roku 60 proc. ludności całego świata przyjmować będzie doktrynę o reinkarnacji.

    Wokół wiary w wędrówkę duszy ludzkiej, również u nas, budowany jest bardzo życzliwy klimat. Bardzo chętnie dziś uznajemy za niewinne wszelkie audycje i programy, które pod pozorami dostarczania rozrywki przedstawiają kobiety, dzieci czy dorastające panny, które nagle obudziły się w innym świecie i doznają niespotykanych dotąd uczuć. Ma to ostatecznie potwierdzać, iż nieliczni z nas rzekomo doświadczają przebłysków poprzednich żywotów. Audycje nie podają żadnych konkretów, które pozwoliłyby zweryfikować przedstawiane zdarzenia. Nie wiemy ostatecznie, czy to miała być rozrywka, czy coś na serio. Najważniejszy cel tych zgrabnie preparowanych programów zostaje jednak spełniony.

    Zaczynamy oto całkiem serio zastanawiać się, czy reinkarnacja jest możliwa. Od takich wątpliwości jest już tylko krok do zaakceptowania na zupełnie niejasnych zasadach, że "coś w tym jest". W razie trudności z pomocą na pewno przyjdą właściwe książki i gazety...

    Kończący się XX wiek przynosi kolejne paradoksy. Nauka czuje się bardzo dobrze. Zbiera coraz obfitszy dym kadzideł. Jest przedmiotem pożądań i drapieżną, wszechmocną boginią. To za jej sprawą można wyhodować sztuczną skórę, wymienić serce, wątrobę i przed upływem 2020 roku podobno spędzić wakacje na Marsie. To dzięki niej można także w pudełku po czekoladkach zamknąć wojskowy system sterowania i na życzenie obrócić w pył wszystko, co żyje. Apogeum panowania nauki ma być klonowanie istot ludzkich. Materia wyzbywa się na jej żądanie resztek swoich tajemnic. Wydawałoby się, że człowiek stał się ogołocony, pokorny i... bezsilny. Jest tylko masą kości, tkanki tłuszczowej i wody. Ta tkanka obdarzona jest jednak... świadomością. Może cieszyć się i smucić. Tak się jednak składa, że ostatnimi czasy coraz częściej miewa obsesje. Lęka się cierpienia. Straszna jest starość, choroba i śmierć. Niektórzy mają już jednak odpowiedź i na ten problem. Śmierci po prostu nie ma. Jest jedynie nie kończący się proces wcieleń i wędrówki duszy. Czy ta "prawda" jednak może wystarczyć do tworzenia Nowego ładu XXI wieku?

    dr Hanna Karaś

    * S. Tokarski , Orient i subkultury, Warszawa 1996, s. 62.
    ** tamże, s. 65.
    *** tamże, s. 67.



    © Wszelkie prawa zastrzeżone 2001-2018

    Stowarzyszenie EFFATHA
    e-mail: info@effatha.org.pl

    Ostatnio aktualizowane: 27.06.2005
    Strona istnieje od: 15.10.2001