Stowarzyszenie Effatha - sekty, zagrożenia wiary, apologetyka
www.effatha-org.7m.pl
Jan Paweł II o sektach

  • Ciekawe artykuły

  • Szukasz informacji o sektach?

  • Chcesz wiedzieć co zagraża Twojej wierze?

  • Nie wiesz jak bronić swojej wiary?

  • Potrzebujesz pomocy?

  • Chcesz nam pomóc?

  • Oświadczenie Ośrodków Informacji d/s sekt i NRR w sprawie działań p. Ryszarda Nowaka

  • Szukasz odpowiedniej literatury?

  • Wstecz

    Przypadek, Pieniądze Czy Premedytacja, czyli...

    ...Neopogaństwo w natarciu

        Jak zauważyliśmy, problem okultyzmu, magii, przesądów, a w konsekwencji zniewoleń i opętań, jest coraz bardziej widoczny. Stacje telewizyjne reklamują różnej maści wróżbitów, w radio słychać odczytywane horoskopy, operatorzy sieci komórkowych proponują płatne serwisy astrologiczne, podobnie portale internetowe, o gazetach już nie mówiąc. Także w produkcjach filmowych, współczesnych bajkach i grach komputerowych roi się od duchów, czarodziejek, tajemniczych zaklęć, potworów i innych gadzin.
        Dziś już to nikogo nie dziwi. Wielu nawet tak się do tego przyzwyczaiło, że nie widzi w tym nic groźnego.
        Warto jednak spojrzeć na ten problem szerzej i zadać sobie pytanie: Dlaczego to, co niesie w sobie treści magiczne, znajduje czas na antenie i środki do realizacji? Czy chodzi tu tylko o zwykły przypadek, czasową koniunkturę? A może chodzi o pieniądze, które na ludzkiej naiwności (nie mówiąc już o głupocie) robi się najlepiej. A może jest to element większej, przemyślanej i realizowanej akcji. Jeśli tak, to co miałaby ona na celu?
        Analizując fakty - a nie tylko subiektywne emocje - należy widzieć w tym celową akcję mającą na celu demontaż chrześcijaństwa.
        Przez wieki, na różny sposób, szatan próbuje zniszczyć Kościół Chrystusowy (por. Ap 12), który jest powiernikiem, stróżem i przekazicielem Bożego Objawienia (por. Mt 16:18-19; 1 Tym 3:15). W minionych wiekach próbowano to osiągnąć poprzez walkę bezpośrednią, zamykanie świątyń, oczernianie religii, mordowanie księży, kasatę zakonów… Przykłady na to aż nadto dobrze widać w rewolucji francuskiej, meksykańskiej, hiszpańskiej czy rosyjskiej. Jednak działania te nie przyniosły oczekiwanych efektów.
    Dziś zorientowano się, iż istnieje skutecznniejsza metoda wyrywania i osłabiania wiary chrześcijańskiej. Tą metodą nie jest zabranianie, lecz rozmydlanie. Dziś wprost nie zabrania się działać Kościołowi, być chrześcijaninem. Mówi się natomiast, że każda religia jest dobra; to nieważne, jaką religię wyznajesz, bo przecież Bóg jest jeden, itd. Tym, którzy chcą zniszczyć Kościół, nie przeszkadza słowo "Bóg" czy też słowo "Chrystus" - oni próbują zafałszować treść tego słowa.
    Jeśli "bóg", to taki, jakiego ty sobie wyobrażasz, a nie Ten, który jest jedynym prawdziwym, który się ludzkości Objawił. Jeśli Chrystus, to nie Ten, który jest jedynym Zbawicielem świata i jedyną drogą do Ojca i do zbawienia, ale Chrystus przedstawiany jako swoisty guru, uzdrowiciel (podobnie jak bioenergoterapeuci), czy Chrystus jako kosmiczna emanacja lub energia.
        No dobrze, ale co z tym wszystkim wspólnego ma magia, horoskopy czy okultyzm? Są one cząstką tej antyreligii, tego neopogaństwa, które próbuje człowiekowi wmówić, iż on sam - bez pomocy łaski Bożej - może dojść do doskonałości, samozbawienia i szczęścia, że on sam jest bogiem. Jest to wielkie oszukaństwo!
        Żeby uzmysłowić, z jaką premedytacją jest realizowana ta akcja, zwróćmy uwagę na kilka faktów (podkreślić należy słowo faktów, a więc rzeczy i wydarzeń, które istnieją obiektywnie), które łączą się - przy odrobinie pomyślunku - w logiczną całość.
        Na przełomie 2002/2003 roku wydawnictwa wielu pism (głównie dla pań) postarały się o dodatki specjalne poświęcone nie czemu innemu jak magii, horoskopom i zabobonom. Oto kilka przykładów. Redakcja "Pani Domu" (wydanie specjalne 2002, nr 2) oprócz horoskopu dla każdego znaku Zodiaku.
    zawarła wiele innych porad i spostrzeżeń, których absurdalność czy wręcz głupota przewyższa niekiedy Himalaje. Np. wśród porad dla zakochanych jest i taka, by przy okazywaniu sobie pierwszych czułości unikać złowróżbnych topoli. Redakcja radzi, iż całować można się w zasadzie wszędzie, byleby nie pod topolami. Namiętne listy należy pisać, a raczej kończyć pisać, o północy, gdyż zdaniem "Pani Domu" to bardziej działa na mężczyzn. Znajdujemy też porady co do wróżenia z kart Tarota. Mają one rzekomo odsłaniać wszystkie tajemnice wszechświata. W takim razie może mi ktoś z tarocistów powie, jaka będzie pogoda za dwa miesiące, numery Totolotka za tydzień i ile - i przez jakie miejscowości - przejdzie tornad w najbliższym roku w USA. Oczywiście dla ludzi myślących są to brednie, lecz ubrane w obrazki, zestawienia, chwytliwe przykłady, które "się sprawdziły", mogą innych zafascynować i wciągnąć. Następnie redakcja odsyła czytelniczki do innych kart, które "zawsze mówią prawdę", a szczególnie w tym czy on cię kocha i kiedy zrealizujesz swoje plany. Nie zabrakło też kalendarza dla każdego znaku zodiaku na cały rok. Należy w nim sprawdzić - przed podjęciem decyzji - które dni są szczęśliwe i w czym. Redakcja nie stroni też od powiązania wielu nieszczęść i wydarzeń historycznych na ziemi od wpływu planet i kosmosu. Nie mogło też zabraknąć artykułu o finansach i wywróżeniu kariery. Na końcu znajdujemy artykuł o chiromancji, czyli wróżeniu z rąk. Wszystko w kolorze (choć na marnym papierze) w nakładzie być może kilkuset tysięcy egzemplarzy.
        Nie inaczej postąpiła redakcji "Przyjaciółki". W zafoliowanym dodatku (2002, nr 9) dołączyła nawet talię kart Tarota. Warto się przy nich nieco zatrzymać, gdyż jest to powtarzająca się i propagowana przez wielu okultystów "cudowna" forma poznawania przyszłości. Z tego, co powiedzieliśmy we wcześniejszych rozdziałach, każda forma magii jest otwieraniem się na rzeczywistość duchową. Nie jest to jednak świat aniołów i łaski Bożej, lecz świat duchów przeciwnych człowiekowi, czyli sztana. Rozmawiając z ludźmi, którzy nieraz przez wiele miesięcy wróżyli kartami Tarota, usłyszeć można świadectwa mówiące o coraz większym i dziwniejszym zniewoleniu, obsesji czy wręcz słyszeniu głosów nawołujących do przepowiedzenia komuś śmierci, popełnienia przez wróżącego samobójstwa. Wśród kart Tarota każda ma inny tytuł. Są tam m.in. Mag, Papieżyca (jakżeby inaczej), Diabeł... Nawet redakcja "Wróżki" (2003, nr 6), która bez żenady propaguje wszelkie magiczne praktyki, przyznała, iż otrzymuje wiele listów od czytelników z negatywnymi opiniami na temat skutków, jakie wywołuje Tarot.
    Jednakże zrobiono sprytny unik, przyznając jedynie, iż "w rękach niedoświadczonych, nieodpowiedzialnych" Tarot może być niebezpieczny. Tymczasem prawda jest taka, iż w każdych rękach, nawet u ludzi z dobrymi intencjami, doprowadza on do duchowych powikłań ze zniewoleniem demonicznym włącznie. To tak, jakby ktoś powiedział: "mordowanie ze swej natury nie jest niebezpieczne, jeśli czyni to osoba z doświadczeniem"!
        Zdaniem "Przyjaciółki" talizmany uchronią Cię przed pechem. A więc nie modlitwa, wiara, zwykła ludzka roztropność, ale kawałek metalu (oczywiście kosztownego) zapewni ci sukces. Śledząc ten dodatek, ciężko wypisywać wszystkie absurdy i niedorzeczności, które ubrane w bełkot naukowy mogą na niektórych robić wrażenie. Przedstawmy tylko kilka próbek. W doborze diety najlepszym doradcą nie jest lekarz, rozsądek, doświadczenie, lecz...planety. One to bowiem - zdaniem "Przyjaciółki" - "podpowiedzą ci dietę". Natomiast prawdę o twoim dziecku wyjawi ci nie kto inny, a astrolog. Na cóż pedagodzy, psychologowie, logopedzi czy lekarze...?!
        Rzecz jasna, nie mogło zabraknąć tak chwytliwych tematów jak "miłość, szczęście i bogactwo". Jest tam specjalny magiczny "rytuał dla samotnych serc..." lub na okoliczność, "gdy masz jakiś rodzinny kłopot" (a któż ich nie ma!). A ponadto redakcja uszczęśliwia swych czytelników (głównie czytelniczki) odkrywając przed nimi magiczne dni. Otóż "według astrologów" - pisze "Przyjaciółka" - "obroty planet powodują, że jedne daty w roku są wyjątkowo pomyślne..." Oczywiście wszystkie pomyślne dni, z każdego miesiąca, są wypisane.
        Nie mogła pozostać dłużna swym czytelnikom (-niczkom!) redakcja pisma, które w pod tytule ma: "radzi, pomaga, informuje", czyli "Claudia" (numer specjalny 2002, 12). W numerze specjalnym poświęconym wróżbom i magii znajdujemy na początku omówienie, wciąż niestety pokutujących w społeczeństwie, zabobonów. Była o nich mowa w jednym ze wcześniejszych rozdziałów, tu tylko zauważmy, iż według "Claudii" recepta na szczęście jest bardzo prosta, np. należy posiadać znalezioną podkowę szczęścia.
    Redakcja radzi: "Przybij ją do drzwi wejściowych, a zapewnisz sobie bajkowe życie". Następnie zamieszczono wywiady z różnej maści tarocistami i astrologami. Idąc z duchem równouprawnienia, nie pominięto także pań (jest ich nawet więcej od męskich wróżbitów - stosunek 5:4). Przy końcu każdej informacji podawano cenę wizyty. Oscyluje ona w granicach 150 zł za seans, podczas którego można posłuchać sobie kosmicznych i ziemskich dyrdymałków.
        Na koniec zawarto artykuł, który rzuca sporo światła na nasze początkowe założenie. Otóż redakcja tego znanego i popularnego (choć przecież nie polskiego) pisma zamieściła artykuł pt.: Akademia czarowania, czyli jak zostać wróżbitą. O ile z wcześniejszych bajdurzeń można się pośmiać, tak tu wyraźnie już widać, iż nie o zabawę tylko chodzi. Jest to prosty instruktaż dla dorosłych, jak swój dom przekształcić w gabinet wróżbiarski i gdzie się wyedukować. W jednej z ramek podano koszty takich kursów, w innej adresy, telefony i liczbę ośrodków zajmujących się okultyzmem, a na dole cenę domowego wyposażenia wróżbity (literatura, kula, karty, wahadełka itp.).
        Tak więc wyraźnie chodzi tu o to, by najpierw ludzi oswoić, przyzwyczaić do terminologii oraz zaciekawić tą formą "wiedzy", następnie rozbudzić ciekawość i pragnienie poznania tajemnic świata oraz swej przyszłości, co z kolei ma prowadzić już do konkretnych rytuałów i gabinetów wróżb.     Należy jeszcze dodać, iż redakcje tych pism wcale nie walczą z Bogiem czy Jezusem. Im te słowa nie przeszkadzają, lecz próbują je rozmydlić.
    I tak np. "Przyjaciółka" wśród prezentowanych talizmanów ukazuje i takie, które odwołują się do Jezusa (co ma sprawiać wrażenie, iż noszenie ich nie jest sprzeczne z wiarą chrześcijańską).
    "Claudia" natomiast, mówiąc o przesądach związanych z przejściem pod drabiną, wyjaśnia: "Stała się narzędziem zła, gdyż była potrzebna do ukrzyżowania Chrystusa. Kto pod nią przejdzie, okaże lekceważenie duchowi opiekuńczemu, który - zgodnie z ludowymi wierzeniami - mieszka w naszej głowie. A ten rozzłoszczony nie na żarty, zmieni się w złego demona". Proszę bardzo jest tu i Chrystus, jest i ukrzyżowanie, jest i zły demon, którego przejście pod drabiną rozłaszcza. Akademicki wręcz przykład synkretyzmu, czyli wymieszania, prawdziwego chrześcijaństwa, podań ludowych, przesądów i pogaństwa. Ile osób da się na to złapać?!
        Również astrolodzy nie odżegnują się od Boga. Jeden z nich mówi: "Tacy ludzie nie popadną w przesadną ufność, że znają kosmos i Boga na wylot". Inny astrolog, mający swoistą etykę, poucza: "Nigdy nie wróżę w niedzielę, bo to dzień, w którym zgodnie z tradycją nie powinno się dorabiać tarotem (...). Nie wolno też brać kart do ręki w Wielki Piątek i Zaduszki. (...) 2 listopada wszystkie dusze są na ziemi i kładąc karty, można przyciągnąć niespokojnego ducha."
    Inny z astrologów zapragnął poznać koniec dni Jana Pawła II. W tym celu przewidywał, gdzie Papież zakończy swój żywot.
        Zwróćmy uwagę, iż odnieśliśmy się tu tylko do trzech tytułów, które łącznie przekroczyły prawdopodobnie 500 000 egzemplarzy. I są to tylko tytuły kierowane do dorosłych. Jest ich, niestety, każdego miesiąca i tygodnia o wiele więcej.
        Nie sposób omówić wszystkie. Zwróćmy tu jeszcze uwagę na "miesięcznik o magicznej stronie życia", czyli "Wróżkę". Pragnie ona uchodzić za pismo "na poziomie". Poziom ten widać chociażby w treści zamieszczanych tam ogłoszeń i reklam. W numerze 5 (2003) możemy dowiedzieć się o "Synchronizatorze podprogowym SP-1", który ma przyśpieszać naukę, relaksować. Czynić to ma poprzez zsynchronizowanie półkul mózgowych. Tak więc, jeśli ktoś ma problemy ze swymi półkulami, za jedyne 249 zł może się tego wyzbyć. Dalej są jeszcze bardziej bajkowe propozycje. Oto natrafiamy tam na "Piramidę Hermesa", czyli modyfikator biopola służący do poprawiania energii subtelnych w pomieszczeniach. Ta przyjemność energetyczna ma swą subtelną cenę, czyli 95 zł. Natomiast wszystkie te nowinki bije "Maszynka życzeń" za jedyne 135 zł. Nie, drodzy Czytelnicy, to nie jest pomyłka czy przejęzyczenie.
    "Maszynka życzeń" - jak wynika z reklamy - "to urządzenie elektropsychotropowe (rodzaj wzmacniacza myśli), dzięki któremu można przy odrobinie koncentracji spełnić swoje życzenia (...), przekazać energię czy eksperymentować z telepatią". Pozostawmy to bez komentarza, bo nawet najbardziej wygadanym komentatorom brak słów...

    Naukowy bełkot

        Przy tej okazji zwróćmy uwagę na pewne zabiegi psychomanipulacyjne. Jak mogliśmy się przekonać wcześniej, poziom absurdalności czy wręcz głupoty w prezentowanych treściach jest oszałamiający. Dlatego też, aby ludzie uwierzyli w różne maszynki do spełniania życzeń i jeszcze za to zapłacili, zwodziciele stosują tzw. bełkot naukowy. Polega to na stosowaniu słownictwa wzorowanego czy przypominającego słownictwo naukowe. Stwarza to wrażenie, iż różne horoskopy czy urządzenia są osiągnięciami naukowymi. Czytamy więc o modyfikatorze biopola, wzmacniaczu psychtropowym, synchronizatorach podprogowych, promieniowaniu geopatycznym, itp.
        Stosuje się też jeszcze jeden nieuczciwy manewr, polegający na stwarzaniu fałszywego autorytetu. W różnych ogłoszeniach bioenergoterapeutów, wróżbitów i współczesnych szamanów umieszcza się tytuły naukowe, np. magister, doktor, czy nazwy pewnych uczelni. Sprawia to wrażenia, iż homeopatia jest osiągnięciem medycznym, wróżbita ma skończony jakieś studium psychotroniczne, a uzdrowiciel jest lekarzem nauk medycznych. Tymczasem, nawet jeśli podaje się tam stopnie naukowe uczelni uprawnionych do ich wydawania, to dotyczą one zasadniczo zupełnie innych dziedzin niż te reklamowane. Np. ktoś skończył medycynę i zrobił specjalizację z pediatrii. Zrobił przy tym doktorat. Może przed nazwiskiem użyć skrótu "dr". Jednak jeśli przedstawia się jako wróżbita, jasnowidz czy znawca rzekomego promieniowania żył wodnych, wówczas stosuje manipulację, bo tytuł, którym się uwiarygodnia, nie ma nic wspólnego z tym do czego chce namówić (skusić) innych.

    Uwaga rodzice i wychowawcy!

        W Polsce szerzą się dziś różnej maści instytuty i uczelnie kształcące w dziedzinie bioenergoterapii, wróżenia, przepowiadania przyszłości, itp. Co więcej, jak pisze Stanisław Krajski ("Nasza Polska" 1998, nr 4) w artykule pt. Czarownica z dyplomem w szkole, adepci tych "instytutów" otrzymują tytuł magistra psychologii. Zdają egzamin na terytorium Rosji przed polską komisją i tam uzyskany tytuł honorowany jest w Polsce na podstawie umów międzynarodowych. "Tak więc - pisze S. Krajski - może się okazać że szkolny psycholog naszego dziecka, psycholog w poradni rodzinne, do której chcemy się udać czy jakiejkolwiek inny psycholog, z którym możemy mieć kontakt, to absolwent Akademii Astrobiologii w Łodzi - kabalista, mag, astrolog, przedstawiciel jednej z sekt New Age, który profesjonalnie przygotowany jest do wyprania mózgu każdemu, kto mu się nawinie pod rękę".
        Ponadto uważnie rozglądając się wokół siebie - oprócz bajek i gier komputerowych przesyconych wręcz treściami magiczno-satanistycznymi (o czym była mowa we wcześniejszym rozdziale) - dostrzeżemy wydawnictwa, które już nie jako dodatek, ale jako programowe działanie, propagują magię, kluby czarodziejek, ich zloty, wróżby, itp. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdyż na zewnętrz ubrane jest w szaty zabaw, konkursów, znajomości, komiksów czy czegoś z pozoru niewinnego.
        Np. ukazuje się kolorowe pismo (już dla kilkuletnich dziewczynek) pt. Witch, co oznacza: wiedźma, czarownica, czarodziejka, i, jak podaje redakcja, jest to "magazyn czarujących dziewczyn". [1]
    I cóż? Wielu powie: co w tym złego? Przecież to tylko zabawa, komiks!

    Proces tworzenia antyreligii!

        Tymczasem już pobieżna analiza zawartości poszczególnych numerów daje dużo do myślenia. Redakcja stara się stworzyć magiczne zainteresowania dzieci w każdej okoliczności roku. Są więc czary, wróżby i przepowiednie w roku szkolnym i w czasie wakacji, na karnawał, ale i na… Wigilię. Tu chciałbym się nieco zatrzymać.
    Proszę zwrócić uwagę - nie walczy się z Wigilią poprzez jej wyrugowanie z tradycji czy zabranianie jej obchodzenia, lecz - co akcentowaliśmy wcześniej - poprzez zmianę jej treści. Przecież Wigilia Bożego Narodzenia - bo o niej tu mowa - jest oczekiwaniem na jedno z największych wydarzeń we wszechświecie i historii zbawienia. Syn Boży przyjmuje postać człowieka.
    Innymi słowy mówiąc, człowieczeństwo w akcie Wcielenia zostaje złączone, wszczepione w Bóstwo. Jakaż to tajemnica i jakież wyniesienie natury ludzkiej nawet ponad anioły. Tymczasem w komiksie próbuje się powiązać Wigilię z wróżbami! Czyż potrzeba nam jeszcze innych dowodów?!
        Mało tego, redakcja nie poprzestaje na suchym, teoretycznym przyuczaniu do magii. Do swych numerów dołącza różne rekwizyty. A są to np. wahadełka, magiczne talizmany nadające się do noszenia na szyi (po co więc medalik czy krzyżyk!), przedmioty służące do wróżenia czy też mające zabezpieczać przed różnymi złymi wpływami (a więc nie sakramenty, modlitwa, opieka Anioła Stróża tylko magia cię zabezpieczy - zdaje się brzmieć przesłanie redakcji).
    Ponadto zachęcają oni do tworzenia klubów czarodziejek i regularnego spotykania się. Spotkanie powinno mieć swój program, stąd drukowanie różnych propozycji. Jedna z czytelniczek radzi: "Dziś odbyło się pierwsze zebranie naszego klubu W.I.T.C.H.

    Oto plan jego przebiegu:
    1. Czytanie W.I.T.C.H. z podziałem na role.
    2. Wróżby przy zgaszonym świetle..." (WITCH, październik 2002, s.5).

        W niektórych pismach mamy do czynienia wręcz z uroczystym rytuałem, np. przyjęciem w poczet czarodziejek. Organizowane są zloty (zjazdy, spotkania) tych, którzy tym się interesują lub pragną to robić. Odbywają się one przy okazji "zabaw" Halloween, targów wydawców komiksów, targów ezoterycznych i innych.
        Przykłady można by mnożyć, ale wszystkie one uzmysławiają nam jedno: nie tylko o pieniądze tu chodzi! Działania te nie są przypadkiem. Są raczej przemyślaną, zaplanowaną i zmyślnie przy ogromnym nakładzie finansowym realizowaną akcją, która ma zmiękczyć, rozmydlić i wyrugować prawdziwą wiarę chrześcijańską. Ma wyrzucić jako przestarzałe: wiarę w Chrystusa jako jedynego Zbawiciela, sakramenty, różaniec i mistykę katolicką [2], Kościół katolicki jako jedyny przekaźnik pełni prawdy Objawionej przez Boga. By to zobrazować uczyńmy pewne zestawienie:

    Religia Objawiona Antyreligia (neopogaństwo)
    Bóg jako Stworzyciel wszystkiego, który jest niezależny od swego stworzenia.
    Jakiś bóg, na którego decyzje można wpływać (wywoływać, wymuszać) poprzez czarodziejskie praktyki (np. kominiarz daje szczęście, itp.); w konsekwencji przypisanie niektórym ludziom (guru, wróżbici, itp.) boskich mocy.
    Do Boga zbliżają nas sakramenty (chronią przed złymi duchami). Do szczęścia zbliżają cię zaklęcia i magiczne znaki (mają też chronić przed złymi mocami).
    Zakładanie kółek różańcowych (w tym dla dzieci). Zakładanie organizacji wróżbiarskich, astrologicznych (w tym dziecięcych klubów czarodziejek).
    Noszenie medalika, krzyżyka. Noszenie talizmanów i amuletów.
    Uroczyste przyjęcie w poczet wierzących (inicjacja) poprzez chrzest. Uroczyste przyjęcie poprzez zapisanie się, założenie talizmanu o odpowiednim kształcie.
    Poznawanie prawdy poprzez lekturę Pisma św. i nauki Kościoła; zdobywanie zdolności i świętości poprzez pełnienie woli Bożej, zachowywanie Przykazań. Wzrastanie w wiedzy magicznej poprzez czytanie literatury wróżbiarskiej i ćwiczeniu się w ich praktykach.


        Na tym tle należy widzieć wszystkie wycinkowe (jednostkowe) działania, które same w sobie rzeczywiście nie są jakimś wielkim zagrożeniem dla wiary chrześcijańskiej, a tym bardziej dla Chrystusowego Kościoła. Lecz wpisują się w zmasowaną nagonkę i mogą przyczyniać się do zafałszowania wielu pojęć i samej religii chrześcijańskiej.
    Stąd też wszystkim zwolennikom Harrego Pottera, Pokemonów - a nie brakuje ich wśród chrześcijan - pragnę na to zwrócić uwagę [3].
        Zapytajmy po raz kolejny: Czy to przypadek, iż to, co propaguje wypaczanie wiary chrześcijańskiej, znajduje dziś miejsce w mediach? Czy to przypadek, iż pani J. Kwaśniewska akurat Harrego Poterra czytała na antenie ogólnopolskiego radia? Czy to przypadek, że pan J. Owsiak, tak lansowany w mediach, propaguje ruch Hare Kriszna, reinkarnację (z której przecież wypływa duchowy rasizm, dzielący ludzi na mających z natury dusze czyste i nieczyste), a wyrzuca "Przystanek Jezus"?
        Podkreślmy raz jeszcze - w wymienionych wyżej zjawiskach nie ma samych złych rzeczy. Wielu bowiem mówi: no dobrze, ale w tej bajce czy czasopiśmie są też dobre rzeczy. I na tym polega ich niebezpieczeństwo, że dobro wymieszano na równi ze złem; prawdę z fałszem; to, co chrześcijańskie, z tym, co pogańskie. Na śmietniku przecież też można znaleźć wiele ciekawych rzeczy, dobrych i użytecznych, ale czy warto tam grzebać?
        Wyobraźmy sobie, że ktoś daje mi na tacy biały proszek i mówi: "Zjedz, to jest witaminka". Robię się podejrzliwy. "A może jest to amfetaminka" - myślę sobie - "może jest to wągliczek?" Natomiast, jeżeli ktoś mi podaje kanapeczkę, gdzie jest swojska wędlinka, pomidorek, rzodkiewka i szczypiorek, wszystko doprawione, a pod spód nasypie arszeniku i mówi: "Zjedz! Zobacz, przecież tu jest tyle dobrych rzeczy".
    I ma rację. Bo przecież te dobre rzeczy na tej kanapce są. Tylko co mi z tego, jak po zjedzeniu okaże się, że jest to moja ostatnia kanapka!

    Frontalny atak

        Tak więc treści magiczne zawarte są w różnych przekaźnikach. Nie każdy czyta czasopisma, nie każdy gra w gry komputerowe, nie każdy czyta horoskopy, nie każdy ogląda filmy...Stąd też poprzez różne dziedziny wtłacza się filozofię nowej neopogańskiej religii opartej na magii. Dlatego też okultystyczną truciznę sączy się przez: muzykę satanistycznę, czasopisma, głównie dla pań, dzieci i młodzieży, gry komputerowe, bajki i filmy dla dzieci, programy telewizyjne, internet, komiksy, książki, instytuty i wydziały parapsychologiczne...



    Czy Wiesz?
    Współczesne propagowanie magii jest ukrytą i zaplanowana formą walki z chrześcijaństwem?




    Andrzej Wronka




    Przypisy:
    [1.]Istnieje też oddzielana wersja dla chłopców pod polskim tytułem "Czarodziej". Na początku 2006 roku kampanii reklamowej w mediach promowano pismo dla dziewczynek "Wróżki".
    [2.]Temu ma służyć m.in. propagowanie złudnych uroków duchowości Wschodu z yogą i reinkarnacją na czele.
    [3.]Co ciekawe, w czasopiśmie jawnie propagującym magię, wróżby i pogańskie zwyczaje już dzieciom, nie brakuje zachwytu i reklam Harrego Poterra. Czy to przypadek? (np. WITCH grudzień 2002)..


        Artykuł niniejszy znajduje się również na prywatnej stronie prezesa Stowarzyszenia EFFATHA
    p. Andrzeja Wronki: http://www.andrzejwronka.com/


    © Wszelkie prawa zastrzeżone 2001-2018

    Stowarzyszenie EFFATHA
    e-mail: info@effatha.org.pl

    Ostatnio aktualizowane: 28.12.2007
    Strona istnieje od: 15.10.2001